King w posłowiu do komiksu przyznaje, że superbohaterskie historyjki czyta od zawsze. A przynajmniej od czasów, kiedy Stanowi Lee zaczął sypać się wąsik, jak żartobliwie dodaje. Trudno powiedzieć ile kurtuazji a ile prawdy jest w tym stwierdzeniu, nie ulega natomiast wątpliwości, że Mroczna Wieża stanowi świetny materiał na opowieść obrazkową, czego znakomitym dowodem są „Narodziny Rewolwerowca”. Komiks swoimi nazwiskami firmują czołowi twórcy związani z Domem Pomysłów. Scenariuszem zajął się Peter David, mający na swoim koncie tak ważne tytuły, jak The Incredible Hulk czy dwie serie X-Factor. W tym przedsięwzięciu wspomagała go Robin Furth, a o oprawę wizualną zadbali rysownik Jae Lee (Inhumans, Fantastic Four: 1234) i kolorysta Richard Isanove (1602, Origin).

Omawianie Narodzin Rewolwerowca warto zacząć od grafiki właśnie, bo Jae Lee jest dobrym przykładem zmian, jakie zachodziły w amerykańskim komiksie popularnym. Polski czytelnik miał okazję podziwiać jego niesamowicie ekspresyjne, naładowane energią i mocno nasycone tuszem rysunki w kilku zeszytach serii X-Men z połowy lat dziewięćdziesiątych. Kiedy prawdziwą furorę robił styl Jima Lee i Roba Liefelda, artysta rodem z Południowej Korei przemycał do masowego komiksu zupełnie inną, dla wielu czytelników zupełnie niezjadliwą estetykę.
Jego kreska, kpiąc z tradycyjnych zasad anatomii i perspektywy, nawiązywała do eksperymentów z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, do stylu Billa Sienkiewicza (Elektra: Assasin), Kenta Williamsa (Woverine/Havok: Meltdawn), czy późniejszego Teda McKeevera. Z czasem Lee stępił swój pazur i spokorniał. Świetnym dowodem tych zmian jest mini-seria Inhumans do scenariusza Paula Jenkinsa, w której oczyścił swoją kreskę i oszczędniej korzystał z tuszu. Odszedł od obłędnej dynamiki na rzecz monumentalnej malarskości, nieco w guście Alexa Rossa, co świetnie prezentuje się na okładkach, których Lee zaczął rysować bardzo dużo. Próbując określić rysunki w Mrocznej Wieży na myśl przychodzą takie przymiotniki, jak czyste, delikatne, pomnikowe, stworzone przy użyciu minimalnych środków, bez jednej niepotrzebnej kreseczki. Jakże różnią się od tych szalonych, kreślonych w jakiejś twórczej furii ilustracji z X-Menów! Miękkie kolory Richarda Isanove`a pogłębiają jeszcze ten efekt i ich swoistą wzniosłość. Spotkałem się z zarzutami, że Lee i Isanove za bardzo skupiają się na pierwszym planie, zaniedbując drugi i inne elementy tła, ale mnie zupełnie to nie przeszkadzało i bez problemu łyknąłem taką teatralną konwencję.

O sprawną adaptacją prozy Kinga zadbali Peter David i Robin Furth. Ten pierwszy pilnie czuwał nad płynnym przekładem literackiej fabuły na język komiksowy, natomiast osobista asystentka pisarza miała nadać albumowi ostateczny, kingowy sznyt. Przypuszczam, że to właśnie ona odpowiada za wylewnego narratora, towarzyszącemu opowieści. A sama opowieść stanowi bardzo sprawne lawirowanie pomiędzy motywami fantasy i pop-kulturowymi kliszami. Schemat fabuły przypomina Władcę Pierścieni (do którego zresztą można znaleźć kilka czytelnych nawiązań) zmieszanego z estetyką spaghetti westernów i doprawionego kilkoma szekspirowskimi motywami. Całość utrzymana jest w bardzo wysokim, momentami wręcz nieznośnie patetycznym stylu i nie wiem czy to zasługa Kinga czy Davida, bo nie czytałem książkowego pierwowzoru. Tak czy siak, komiksowe Narodziny Rewolwerowca to bardzo satysfakcjonująca lektura, będąca znakomitym zaproszeniem do wielkiej przygody godnej Tolkiena.

Albatros bardzo efektownie wszedł na komiksowe poletko, oferując komiks bardzo dobrze wydany, w przystępnej cenie, solidnie przełożony na język polski, wzbogacony o dodatki, zgodnie z edycją oryginalną (świetna galeria okładek alternatywnych, przygotowanych przez najlepszych amerykańskich komiksiarzy – Oliviera Coipela, Steve`a McNivena, Leinila Francisa Yu, Joe Quesadę, Davida Fincha, Stuarta Immonena i innych). Tych, którym pierwszy tom przypadł do gustu, ucieszy zapewne wiadomość, że jego kontynuacja (Długa droga do domu) ukazała się już 15 października.



Mroczna Wieża #1: Narodziny Rewolwerowca
Stepehen King, Jae Lee, Robin Furth, Richard Isanove
Tłum.: Zbigniew A. Królicki
Albatros
10/2010