W świecie przyszłości rządzonym przez medialno-religijny konglomerat papieżycy Ludwiki swój żywot wiedzie Noa, mechaniczna lalka, stworzona po to, by zaspokajać erotyczne potrzeby mężczyzn. Do tej pory pracowała w myjni dla samochodów, czy raczej statków kosmicznych, eksponując swoje syntetyczne walory. Za sprawą zbiegu okoliczności wylądowała w towarzystwie Jahu i Roya, dwóch agentów Ludwiki, wykonujących ważną misję na planecie Aqua. Z czasem u Noi zacznie budzić się świadomość, do której posiadania nie było zaprogramowana przez swoich twórców. Będzie powoli odkrywać tajemnicę swojego pochodzenia i przeznaczenia. Dokładnie w tym samym czasie społeczeństwo Papathei zacznie się buntować wobec tyranii obecnej władzy i rozpocznie poszukiwanie nowego wcielenia poprzedniej papieżycy, Agape. Resztę, a także prawdopodobny przebieg fabuły, można dopowiedzieć sobie samemu.

W Sky Doll niby wszystko jest, poszczególne elementy znajdują się na swoich miejscach, ale w komiksie brakuje czegoś oryginalnego, świeżego. Pojawia się zatem motyw sztucznego życia, w którym budzi się coś, co do tej pory było zarezerwowane dla ludzi.
Są bohaterowie (Jahu i Roy), dostrzegający degrengoladę systemu i sposób, w jaki wykorzystuje jednostki. Fabuła rozegrana jest poprawnie, choć można narzekać na nieco banalną intrygę. Jest sprawnie skonstruowany świat przedstawiony, odnoszący się do naszej rzeczywistości, który można interpretować jako krytykę władzy, ogłupiającej społeczeństwo za pomocą wszechobecnej pop-kultury i autorytetu kościoła. Pomimo grubego uproszczenia, sposób przedstawienia religii, korzystającej z wszechobecnych mass-mediów do trzymania społeczeństwa w ryzach, wypada całkiem ciekawie. Wizja kościoła przyszłości, który telewizyjne kaznodziejstwo podniósł do rangi postnowoczenego show, łączącego rozrywkę ze zbawieniem, jest najlepiej przemyślanym punktem Sky Doll. Choć rzecz jasna mocno zalatuje Jodorowskim i trudno go uznać za coś oryginalnego.

Komiks utrzymany jest w przedziwnej estetyce, która zupełnie mnie nie przekonuje. Oprawa graficzna włoskiego autorstwa łączy ze sobą design o disnejowskim rodowodzie z wpływami mangi. Rysunki są kolorowe, jasne, cechują się wysokim stopniem przerysowania i deformacji, nie ma w nich nic z cyber-punkowego brudu. Taki styl obowiązuje w popularnych komiksach dla dzieci i młodzieży, żeby wspomnieć choćby serię W.I.T.C.H., ale niekoniecznie musi sprawdzić się w utworach przeznaczonych dla dorosłego czytelnika – Sky Doll za taki chce uchodzić, choć niekoniecznie nim jest. Z jednej strony mamy bowiem tandetną, plastikową erotykę zantropomorfizowanych bohaterów, a z drugiej przemyślenia Noi, które przypominają dylematy nastoletnich czarodziejek. Zresztą całą fabuła utrzymana jest na takim właśnie poziomie intelektualnym. Do kogo jest więc skierowany ten komiks?

Jeśli tak ma wyglądać science-fiction przykrojona do oczekiwań dzisiejszego odbiorcy, to ja serdecznie dziękuje. Pozostanę jednak przy moich dotychczasowych lekturach. Mogę mieć jedynie nadzieję, że Sky Doll przejdzie do historii jako jakaś dziwaczna aberracja w porównaniu z Wieczną Wojną czy Arq`iem.



Sky Doll #1 (Żółte Miasto, Aqua, Białe Miasto)
Alessandro Barbucci i Barbara Canepa
Tłum.: Jacek Drewnowski
Egmont
02/2010