W swoich scenariuszach Charlier potrafił doskonale uchwycić legendę Dzikiego Zachodu, pionierskiego ducha Stanów Zjednoczonych drugiej połowy XIX wieku. Bez rewizjonizmu, ale też stroniąc od nadmiernej posągowości, opowiada o amerykańskim micie. Blueberry przypomina westerny, które ledwo pamiętam z mojego dzieciństwa. Z fabułą przepełnioną akcją – pojedynkami, niekoniecznie o świcie, bójkami w saloonie, efektownymi strzelaninami, pościgami na koniach i starciami z Indianami. Jego bohaterowie to nie nieskazitelnie szlachetni herosi w białych kapeluszach, lecz niestroniący od szklanki czegoś mocniejszego i dobrej bijatyki kowboje, którzy zawsze staną w obronie słusznej sprawy. Taki jest właśnie główny bohater tej opowieści, posiadający fizjonomię Jean-Paula Belmondo, porucznik Mike S. Blueberry, który tym razem zaplątał się w nie lada rozgrywkę między dwoma kompaniami kolejowymi.
Giruad jak nikt inny potrafił oddać piękno i dzikość amerykańskiego pogranicza. Linie kolejowe powoli przecinające krajobrazy Gór Skalistych, surowa uroda prerii i skalistych wąwozów. Małe miasteczka wyrosłe na środku pustyni z nieodzownymi saloonami, pełne zawadiaków i różnych podejrzanych typków. Indiańskie obozy, zamieszkane przez szlachetnych, choć bezwzględnych wojowników. Co ciekawe, w historii amerykańskiego komiksu brak takiego westernowego klasyka. Widać za Oceanem autorów zajmowała bardziej fantastyka (Prince Aliant Hala Fostera), science-fiction (Flash Gordon Aleksa Raymonda) czy przygody pilotów (Terry and the Piratem Miltona Canifa). Europejczycy zakochali się w egzotycznych przygodach kowbojów, a do Blueberry’ego warto dodać spaghetti westerny i produkcje niemiecko-jugosłowiańskie. Podobnie jak one, seria Charliera i Giruada trąci myszką, wydaje się trochę naiwna pod względem fabularnym, ale wciąż sprawdza się jako wciągająca opowieść z Dzikiego Zachodu.
Blueberry #2 (Żelazny Koń, Stalowa pięść, Szlak Siuksów, Generał Żółta Głowa)
Jean-Michel Charlier, Jean Giruad
Tłum.: Wojciech Birek
Egmont
02/2010