Hamlet Korsunovasa miał być opowieścią o „teatrze jako nałogu, przymusie gry i kłamstwa, udawania przed wszystkimi i przed samym sobą”, a był zupełnie szkolnym czytaniem Szekspira. Idea poległa w realizacji, w inscenizacyjnym i warsztatowym niedostatku.
Reżyser nie miał nam nic – ani więcej ani mniej – do powiedzenia (a jeśli miał – to nie zdołał), niż to, co już dziesiątki razy sami odkryliśmy, powtórzyliśmy, potem przypomnieliśmy, zapisaliśmy w zeszycie do maturalnych powtórek, zapomnieliśmy i znów jako dorośli doceniliśmy. Tylko po co jeszcze ten raz?

Całym dodatkiem, całym naddatkiem i przesłaniem miała być rozmowa aktorów z garderobianymi lustrami „who are you?”. Mieliśmy się utwierdzić w przekonaniu, że jesteśmy w teatrze, jak gdyby ten fakt wciąż wymagał dodatkowych sztafaży a ów zabieg mógł jeszcze dzisiaj kogoś zaskoczyć. Poza dialogowaniem z lustrami aktorzy Korsunovasa nie pokazali na scenie niczego, co kazałoby się przyjrzeć głębiej tej sytuacji meta-teatralnej czy meta-ludzkiej. Aktorstwo było rodem z teatru mieszczańskiego – przeżywające i deklamujące Szekspira – trochę jakbyśmy zostali zaproszeni do tego teatru, który książę Hamlet urządził przed swoją matką i stryjem.
Ofelia umierała, purpurowe serwetki w kolorze krwi fruwały, przywołując estetycznie grozę zbrodni. Wszystkiemu przyglądał się wielki szczur – niczym z teatrzyku dla dzieci. Spodziewałam się, że w końcu wystąpi, że może ktoś napisał dla niego puentę, wszak kojarzy się jakoś z przetrawionym obliczem śmierci ale też z delirycznym alkoholowym upojeniem. Mimo tych przypisanych sensów, pozostał maskotką.

Monolog „być albo nie być...” został powtórzony na końcu spektaklu – mistrzowski fragment w mistrzowskim dziele – bo czemu oszczędzać sobie kontaktu z doskonałością, wszak i w Luwrze wszyscy stoją przed Mona Lisą. Jakby tego było mało „być albo nie być...” zostało w finale wykrzyczane, wydarte z płuc i krtani biednego, zmordowanego dźwiganiem na swoich barkach przez prawie cztery godziny spektaklu Dariusa Meškauskasa. To, że dojrzały blondyn ze spoconą przerzedzoną grzywką nie pasował mi do roli Hamleta, pomijam. Jeśli już wszystko było sztampowe, to może właśnie on miał tę sztampę łamać i być takim nieromantycznym, pozbawionym szaleństwa i charyzmy deklamatorem. Nie dostrzegłam w nim alter ego reżysera ani też nikogo ze współczesnych. Zarówno Hamlet, jak i pozostałe postaci wydały mi się całkowicie zanurzone w szekspirowskich realiach i czasie, pomimo współczesnych rekwizytów, czy raczej gadżetów. Zniecierpliwienie odczuwalne na widowni, brak napięcia i kontaktu ze sceną potwierdzały ten rozdźwięk, tę nudę przekazu. Nieuczciwym byłoby dopowiadanie na siłę jakiejś ukrytej i nadzwyczajnej wymowy tego przedstawienia. Wytrwałam do końca głównie po to, żeby to sprawdzić.

*cytaty pochodzą z zapowiedzi na stronie festiwalowej Festiwalu Dialog



_Hamlet_
OKT / Wileński Teatr Miejski
Przekład: Aleksys Churginas
Reżyseria: Oskaras Koršunovas
Scenografia: Oskaras Koršunovas i Agne Kuzmickaite
Kostiumy: Agne Kuzmickaite
Muzyka: Antanas Jasenka
Reżyseria świateł: Eugenijus Sabaliauskas
Reżyseria dźwięku: Vilius Vilutis
Konsultacje literackie: Ervinas Koršunovas
Obsada:
Hamlet: Darius Meškauskas
Klaudiusz i Duch: Dainius Gavenonis
Gertruda: Nele Savičenko
Poloniusz: Vaidotas Martinaitis
Ofelia: Rasa Samuolyte
Horacjo: Julius Žalakevicius
Laertes: Darius Gumauskas
Rosenkrantz; Bernardo: Tomas Žaibus
Guildenstern; Marcellus: Jonas Verseckas, Giedrius Savickas
Premiera: 09.09.2008
Koprodukcja: Europejska Stolica Kultury Stavanger 2008 (Norwegia), Europejska Stolica Kultury
Wilno 2009 (Litwa), Ministerstwo Kultury Republiki Litewskiej. Specjalne podziękowania dla Europejskiej
Festiwal Dialog Wrocław 10-17.10.2009










« powrót