„Polaków uczestnictwo w kulturze. Raport z badań 1996–2012” to tytuł retrospektywnej wystawy dzieł Kozy, która miejsce miała podczas tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Komiksowej Ligatura w Poznaniu. Katalog tejże wystawy zawiera głównie autonomiczne rysunki i kilkukadrowe stripy, rzadziej nieco dłuższe komiksy czy okładki płyt, wreszcie wywiad z autorem i bardzo specyficzną recenzję (tego właśnie zbioru) na zakończenie. Koza jest jednak twórcą bardziej różnorodnym, dał się też bowiem poznać jako poeta czy autor animacji (żeby tylko wymienić całkiem popularny swego czasu serial telewizyjny „Szczepan i Irenka” emitowany przez stację Canal+). Niezależnie jednak od tego, w jakim medium by się akurat „wyżywał”, jego styl jest bardzo łatwo rozpoznawalny. Ale o tym za chwilę.

„Czytelnictwo w Polsce spada” – mówi do nas pewien profesor. „Po prostu mamy za dużo liter” – dopowiada po chwili, odsłaniając tablicę ze skreślonymi „ą”, „ę” czy „rz”. „Polska, mieszkam w Polsce” – chciałoby się na ten widok ironicznie zaśpiewać pod nosem piosenkę wiadomego zespołu Kazika Staszewskiego.
Nie jest to zresztą jedyne skojarzenie, jakie przyszło mi do głowy podczas lektury. Twórczość Kozy to swoista mieszanka – jest w niej coś, co znamy z filmów Stanisława Barei, coś z utworów Bielizny czy wreszcie z rysunków innego popularnego satyryka, Marka Raczkowskiego. Jednak, jak pisałem wyżej, Koza to Koza. Elementy znane z twórczości jego poprzedników (czy też „poprzedników”) przefiltrowane zostały przez jego własną, jakże charakterystyczną wrażliwość. Choć wśród jego prac nie brakuje takich, które z miejsca wywołują salwy śmiechu (i niekoniecznie jest to zaraz śmiech przez łzy), za jego dewizę służyć mogłoby hasło „Niech żyje turpizm i pesymizm”.



Wystarczy zresztą rzut oka na do bólu brzydką, niechlujną kreskę autora, aby stało się jasne, czego się po jego dziełach spodziewać. Nie jakoś szczególnie częsta, ale zostawiająca w odbiorcy trwały ślad dawka perwersji i brutalności nie czyni go jednak twórcą pod każdym względem bezlitosnym – częstym towarzyszem obrazów prezentujących mentalne wieśniactwo oraz istną masową schizofrenię jest bowiem empatia. Zdarza się, że na swoich bohaterów patrzy on z góry, jednakże przeważnie ich nie ocenia. Przedrzeźnia prawie tylko po to, aby dane aspekty polskiej rzeczywistości uwypuklić, nie wyśmiać. Prezentowane przezeń postaci mogą więc być żałosne i głupie, ale zapoznanie się z ich losami nie pozwoli nam wcale poczuć się lepiej. Bo przecież jesteśmy jednymi z nich. Nawet jeśli nie mamy akurat ochoty wykorzystać piły mechanicznej, aby z ciała trenowanego przez nas sportowca wyciąć prawie pluszowego misia.

Absurd, choć jest tym, co pierwsze przychodzi na myśl po zapoznaniu się z pracami Kozy, nie jest wcale jego najczęstszym narzędziem. Nierzadko ukazuje on obserwacje z życia wzięte, którym przejaskrawienie (jeśli nie liczyć strony wizualnej) nie jest wcale potrzebne. Podobnie jest w kwestii satyrycznego charakteru kolejnych rysunków czy komiksów – okazjonalnie bowiem celem jest czystej wody nonsens. Z drugiej strony należałoby jednak zapytać, czyż nonsens nie jest kolejnym składnikiem naszej rzeczywistości? „Polska, mieszkam w Polsce”.

Janek Koza, „Polaków uczestnictwo w kulturze. Raport z badań 1996–2012”
Centrala, 2012


Marcin Zembrzuski - domorosły krytyk filmowy i komiksowy. Jeden z redaktorów internetowego magazynu Kolorowe Zeszyty, stały współpracownik portalu Stopklatka. Na sumieniu ma też kilka innych grzechów. Prowadzi bloga w głównej mierze poświęconego kinu szerzej w Polsce nieznanemu, niedocenianemu lub zwyczajnie zapomnianemu, a czasem także sztuce komiksu.