„Czytelnictwo w Polsce spada” – mówi do nas pewien profesor. „Po prostu mamy za dużo liter” – dopowiada po chwili, odsłaniając tablicę ze skreślonymi „ą”, „ę” czy „rz”. „Polska, mieszkam w Polsce” – chciałoby się na ten widok ironicznie zaśpiewać pod nosem piosenkę wiadomego zespołu Kazika Staszewskiego.

Wystarczy zresztą rzut oka na do bólu brzydką, niechlujną kreskę autora, aby stało się jasne, czego się po jego dziełach spodziewać. Nie jakoś szczególnie częsta, ale zostawiająca w odbiorcy trwały ślad dawka perwersji i brutalności nie czyni go jednak twórcą pod każdym względem bezlitosnym – częstym towarzyszem obrazów prezentujących mentalne wieśniactwo oraz istną masową schizofrenię jest bowiem empatia. Zdarza się, że na swoich bohaterów patrzy on z góry, jednakże przeważnie ich nie ocenia. Przedrzeźnia prawie tylko po to, aby dane aspekty polskiej rzeczywistości uwypuklić, nie wyśmiać. Prezentowane przezeń postaci mogą więc być żałosne i głupie, ale zapoznanie się z ich losami nie pozwoli nam wcale poczuć się lepiej. Bo przecież jesteśmy jednymi z nich. Nawet jeśli nie mamy akurat ochoty wykorzystać piły mechanicznej, aby z ciała trenowanego przez nas sportowca wyciąć prawie pluszowego misia.
Absurd, choć jest tym, co pierwsze przychodzi na myśl po zapoznaniu się z pracami Kozy, nie jest wcale jego najczęstszym narzędziem. Nierzadko ukazuje on obserwacje z życia wzięte, którym przejaskrawienie (jeśli nie liczyć strony wizualnej) nie jest wcale potrzebne. Podobnie jest w kwestii satyrycznego charakteru kolejnych rysunków czy komiksów – okazjonalnie bowiem celem jest czystej wody nonsens. Z drugiej strony należałoby jednak zapytać, czyż nonsens nie jest kolejnym składnikiem naszej rzeczywistości? „Polska, mieszkam w Polsce”.
Janek Koza, „Polaków uczestnictwo w kulturze. Raport z badań 1996–2012”
Centrala, 2012