Niecodziennym przeżyciem można nazwać spotkanie tego wieczoru z Krystyną Jandą. Czymś z pogranicza rzeczywistości i fikcji. Cofnięciem w przeszłość. Być może dla młodych ludzi była to niewiele znacząca opowieść o czasach PRL-u, kartkach na żywność, opozycji (wszystko to znają jedynie ze słyszenia), ale dla starszej części widowni była to historia o nich samych i ich życiu, do którego ponownie powrócili i bez reszty zatracili się we wspomnieniach. Janda, jak zwykle w świetnej formie aktorskiej, dała z siebie tyle prawdy, wzruszeń, a także szaleństwa, że trudno było nie wierzyć w jej słowa.

Spektakl po raz pierwszy został wystawiony przed dwudziestu laty. Zastanawiające jest, czym ten obecny może się różnić od tamtego. Dziś doświadczona już aktorka przedstawia świat z innej perspektywy. Siedząc na obrotowym krześle po środku sceny, jedynie z papierosem w dłoni, z dystansem spogląda na czasy PRL-u.
Biała Bluzka jest interesującą opowieścią również ze względu na analizę psychologiczną bohaterki. Elżbieta jest doświadczoną, nieszczęśliwą kobietą, oddaną przez matkę do domu dziecka. Jej życie składa się z pasma porażek. Szaleńcza, nieszczęśliwa miłość do opozycjonisty Andrzeja, która nie ma szans na realizacje, praca jako opiekunka, pojenie dziecka alkoholem, uzależnienie od nałogu, ucieczka do Łodzi – te wszystkie momenty składają się na życie głównej bohaterki. Nieszczęśliwie zakochana kobieta potrzebuje ciepła i bliskości („Czasami chce się do człowieka, ja chciałam” – śpiewa Elżbieta). Dlatego prosi siostrę, by się na nią nie obrażała, bo nie będzie miała nikogo, z kim może porozmawiać, posprzeczać się, skonfrontować swoje poglądy. Przyznaje, że czasami, gdy czuje się samotna, wybiera się na spacery do Pałacu Kultury, bo tam przynajmniej może się przytulić do grubej strażniczki w windzie.

Ta historia to lekcja miłości i życia. Poszukiwania i manifestowania własnej tożsamości, wiary w to, że świat musi nas zaakceptować. Kim są ludzie, którym chcemy się przypodobać i dlaczego zgadzamy się na życie w takim świecie? Między innymi na te pytania odpowiada Biała Bluzka. To złożona z krótkich, przeplatanych utworami muzycznymi monologów, historia samotnej kobiety, która za wszelką cenę buntuje się wobec otaczającego świata i jak sama przyznaje, nie chce być ograniczana. Podkreśla swój indywidualizm, manifestuje własny sposób na życie: „Mnie bardzo nudzi równy szyk!”.
Przez cały czas prowadzi korespondencję ze swoją siostrą Krystyną. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w pewnym momencie tajemnicza siostra przyznaje w jednym z listów, że nie istnieje. Interesująca jest zbieżność imienia siostry i aktorki. Czy bohaterka faktycznie rozmawia z siostrą czy z wewnętrznym głosem, swoim alter ego? Monolog Jandy to mieszanka szaleństwa i tragedii. Rymowanki, prowokujące gwałtowne wybuchy śmiechu, przeplatają się z dramatycznymi wspomnieniami z dzieciństwa. Janda buduje efekt swoistego rozdwojenia jaźni głównej bohaterki.
Biała Bluzka to jedna z najbardziej wzruszających opowieści kobiety i o kobiecie. To historia, która pozostawia wiele znaków zapytania i niedomówień. Tylko dlaczego aktorka była tego wieczoru w czarnej bluzce? Czym dla Elżbiety była biała bluzka, jakie miała znaczenie? I czy Krystyna naprawdę istnieje? Odpowiedzi na te pytania można znaleźć w przedstawieniu.
Och-teatr
Biała bluzka
według opowiadania Agnieszki Osieckiej
Adaptacja i reżyseria – Magda Umer
Elżbieta – Krystyna Janda
Opracowanie i kierownictwo muzyczne – Janusz Bogacki
Zespół w składzie:
Janusz Bogacki – fortepian
Tomasz Bogacki – gitara
Paweł Pańta – kontrabas
Bogdan Kulik – perkusja
Premiera 4 czerwca 2010 roku
zdjęcia: archiwum teatru (Robert Jaworski)