NASZE FILMY ROKU ODSŁONA PIERWSZA
W styczniu policzymy i poważymy wszystkie głosy i okaże się jakie wybraliśmy FILMY ROKU 2011 ;)
IWO SULKA
Trzymająca w napięciu niczym najlepszy dreszczowiec historia obyczajowa o kłamstwie i jego rozległych konsekwencjach. Jednocześnie – fascynująca galeria portretów ludzkich i relacji między nimi. Obraz etycznej ambiwalencji zamknięty w precyzyjnej konstrukcji filmowej; uniwersalizm, ale i ukryta wypowiedź polityczna; a nade wszystko reżyserskie, montażowe i aktorskie mistrzostwo.
2. Le Quattro Volte, reż. Michelangelo Frammartino
Przepiękna, panteistyczna wizja świata, w którym wszystkie stworzenia i przedmioty są sobie równe, żyją zespolone w harmonii z otaczającą naturą. Dzieło w swej istocie nieprzystające do współczesności, minimalizmem formy przywracające ducha kina niemego, ale jakże poruszające, spokojne i głębokie.
3. Hadewijch, reż. Bruno Dumont
Dumont pierwszy raz zadaje pytania wprost o istnienie Boga, w postaci głównej bohaterki zawierając wątpliwości i poszukiwanie dowodów jego obecności.
Nagroda specjalna:
Dla czasopisma „Ekrany” - za odwagę wejścia na trudny rynek i konsekwencję w zawartości merytorycznej.
KAJA KLIMEK
1. Drive, reż. Nicolas Winding Refn
Flight of the Conchords śpiewali kiedyś o Najpiękniejszej dziewczynie w pokoju: „jesteś tak piękna, że mogłabyś być kelnerką, stewardessą z lat 60., modelką na pół etatu. Jesteś piękna... jak drzewo”. Drive jest piękniejsze niż najpiękniejsza dziewczyna w pokoju, jest piękniejsze niż... najpiękniejsze drzewo (z Drzewem życia włącznie). Można na Drive patrzeć godzinami, wzdychać do niego, badać je wzrokiem klatkę po klatce, tylko po to, by przy kolejnym spojrzeniu odkryć nowe, zaskakujące szczegóły jego oszałamiającej urody. TYCH kolorów. Doświadczenie Drive przyjemność wzrokową wynosi na nowe poziomy. Oczywiście, można go też słuchać, bo ma sporo ciekawych rzeczy do powiedzenia; można więc smakować słowo po słowie, a potem wracać do nich w pamięci ( – My hands are little dirty. – So are mine.) i nigdy nie odczuć nudy. Ma też ścieżkę dźwiękową, która, cytując pewien FB-fanpejdż „porusza odpowiednie neurony i rozstraja serce”. Ma Ryana Goslinga. A Ryan Gosling ma Kurtkę. Drive ma po prostu wszystko. Bezapelacyjnie film roku i WNM. Wielka Nieskończona Miłość.
2. X-Men: Pierwsza klasa, reż. Matthew Vaughn
Jak tytuł wskazuje: pierwszoklaśny film. Vaughn podejmując się restartu serii o Mutantach, zabił Buddę – odrzucił trylogię Singera-Ratnera i adaptował po swojemu, jedynie puszczając oko do fanów pierwszej filmowej adaptacji. Dzielnie, odważnie i skutecznie z jego strony. Pierwsza klasa to przy wszystkich swoich geekowskich zaletach, również najbardziej udany bromance tego roku – duet Fassbender-McAvoy to nie tyle świetna aktorska chemia na ekranie, to wielki zderzacz hadronów filmowych emocji, pardon mą wzniosłość. Oprócz tego świetnie rozegrane retroatrakcje, garściami czerpiące z klasyki bondowskiej sensacji, wgląd w zarzewie oraz tło konfliktu pomiędzy dwoma grupami (ludźmi Xaviera i Mutantami Magneto) i dwoma osobowościami, dynamiczne sekwencje treningu młodych superbohaterów i wiecznie młody Kevin Bacon. Oraz wszelkie rudawe i piegowate postacie (Banshee!). A przy okazji wysoka i satysfakcjonująca rozrywka dla wymagających od popcorn movies czegoś więcej niż baletu robotów przy dźwiękach trąb i smyczków. Dla każdego coś fajnego. (Specjalna adnotacja: z Uniwersum Marvela w 2011 przybili również Thor i Kapitan Ameryka – i ich przybycie było super, ale nie wliczam ich do zestawienia, bo czekamy na epickie spotkanie w Avengers w maju 2012).
3. Przygody Tin Tina, reż. Steven Spielberg
Wysoko cenię sobie kontakt z moim wewnętrznym siedmiolatkiem. To on głosuje na Przygody Tin Tina, domagając się jednocześnie, by to Tin Tin, a przede wszystkim jego Piesek Miluś (jak dla nas obojga – główny bohater tego filmu) awansowali na pierwsze miejsce przebijając jakiegoś tam Drivera w jakimś tam Drive. Choć tupie nóżką – odwracam jego uwagę (jego, bo ona-siedmiolatka nie była z nami w kinie) paczką żelków i przesuwam animację Spielberga, nad której scenariuszem pracowali sami Steven Moffat (Dr. Who, Sherlock – z BBC) i Edgar Wright (ten od Scotta Pilgrima!) na bezpieczną pozycję trzecią. 65-letni Spielberg nawiązał kontakt ze swoim 35-latkiem kręcącym Poszukiwaczy Zaginionej Arki i zabrał nas wszystkich oraz naszych wewnętrznych siedmiolatków w wielką wspaniałą przygodę na morzu, w powietrzu i na pustyni, w dalekich i bliskich krajach. W fajnym, sensownym 3D, które wysyca każdy szczegół i skutecznie wywołuje u widza to, co wywoływać Spielberg u widza, postaci i siebie samego lubi najbardziej – tak zwaną „Spielberg face” – polecam wpisać w Youtube, a potem spojrzeć w lustro.
Nagroda specjalna:
Róża i Wojciech Smarzowski – za przywracanie wiary w polskie kino. Po prostu dziękuję.
FILMY ROKU CZĘŚĆ 1. - TYPOWALI: MICHAŁ OLESZCZYK, MACIEJ BADURA, JOANNA KOZAK