Reżyser filmu, Richard Ayoade, był wcześniej twórcą teledysków (Arctic Monkeys), seriali (doskonały sitcom Community) i innych form odbiegających znacząco od pełnometrażowych filmów kinowych. To widać w Mojej łodzi podwodnej. Cała kompozycja często przyjmuje postać krótkich ujęć ilustrowanych doskonale dopasowaną muzyką – dokładnie tak, jak w wideoklipach. Film jest podzielony na rozdziały z prologiem i epilogiem, co wzmacnia efekt epizodyczności. Ten styl nie tylko dobrze portretuje stan świadomości nastolatka, ale i przyspiesza tempo całości pozbawionej nagłych zwrotów akcji. Zachwycają też zdjęcia Erika Wilsona, który wcześniej zajmował się dokumentami i horrorami. W Mojej łodzi podwodnej stworzył on raczej surowe zdjęcia o dużej ziarnistości, które czerpią z najlepszych wzorców kina niezależnego.
Bardzo dobrze wypadają młodzi aktorzy, kreujący uroczych, nieco wyautowanych i lekko oszołomionych bohaterów.
Największą jednak zaletą Mojej łodzi podwodnej jest świeżość. Niewymuszona, nieprzekalkulowana, całkowicie spontaniczna. Widz od samego początku do samego końca ciekaw jest obrotu spraw. Nie dlatego, żeby suspens wisiał w powietrzu, ale dlatego, że bohaterowie są całkowicie nieprzewidywalni. Próbujący być idealnym chłopakiem Oliver opuszcza swoją dziewczynę w kluczowym momencie. Szorstka Jordana nagle staje się słodka i romantyczna. Jill Tate robi mistykowi handjob, a jej mąż niewzruszony popija swoją wodę z cytryną w niemytym kubku. Dobrze napisany scenariusz z ciekawymi postaciami to ogromna zaleta filmu, który przy okazji wykazuje spory potencjał komercyjny.
Sama historia to natomiast filmowy odpowiednik Bildungsroman. Przy całej ironizującej formie i komediowym zacięciu Moja łódź podwodna opowiada o poważnych problemach współczesności, takich jak rozwody, alienacja i radzenie sobie ze stratą. Formowanie się młodych bohaterów może nie jest tu rozwlekle opisane, ale wątki przemian moralnych, osobowościowych i światopoglądowych są wyraźnie zaznaczone nie tylko w treści, ale także w formie. To cecha, która łączy film ze wspomnianymi już Scott Pilgrim vs. the World i Youth In Revolt. Gdyby każdy z nich zrealizować w mniej wymyślnej formie - ładnymi, ale zwyczajnymi zdjęciami - byłyby one prawdopodobnie zupełnie nieczytelne lub wręcz niosły treści przeciwne do zamierzonych. Trudno bowiem odtworzyć sposób patrzenia młodego człowieka, ale nie należy zapominać, że może on być kluczem do interpretacji jego zachowań. Jak w przypadku Olivera, dla którego bycie idealnym partnerem to odpowiednio zmontowany klip w formacie Super 8.
Moja łódź podwodna, jak każda opowieść o dorastaniu, nie daje odpowiedzi ostatecznych, a jedynie portretuje proces stawania się. Prawie każdy 15-latek powie, że jego problemy są najpoważniejsze na świecie, a prawie każdy 30-latek będzie się śmiał ze swoich młodzieńczych zmartwień (nie wszystkich oczywiście). I to Ayoade bardzo dobrze portretuje. Pokazuje trywialność pewnych przeżyć z okresu młodości i nieumiejętność odróżnienia ich wtedy od tych bardziej poważnych.
Moja łódź podwodna (Submarine)
scenariusz i reżyseria: Richard Ayoade
zdjęcia: Erik Wilson
grają: Craig Roberts, Sally Hawkins, Noah Taylor, Paddy Considine
kraje: USA, Wielka Brytania
czas trwania: 97 min
premiera: 3 czerwca 2011 (USA), 11 listopada 2011 (Polska)
Gutek Film
Maciej Badura - rocznik '85. Kulturoznawca, amerykanista, Ph. D. wannabe. Interesuje się amerykańskim kinem niezależnym, filmem kanadyjskim, queerem i transgresją wszelkiego rodzaju. Kiedyś napisze monografię o Harmonym Korine. Nade wszystkich ceni sobie Todda Solondza. Nałogowo ogląda seriale. Platonicznie zakochany w Sashy Grey, Williamie Faulknerze i telewizyjnych programach o sprzątaniu.
Za seans dziękujemy Kinu Pod Baranami
