Tak oto płatny zabójca bałkańskiego pochodzenia trafia na spokojną skandynawską wyspę, gdzie statystycznie dokonuje się mniej niż jednego morderstwa rocznie, a broni na co dzień nie noszą nawet policjanci. Toxic przebywa w gościnie u religijnej islandzkiej rodziny, więc musi utrzymywać swoją fikcyjną tożsamość księdza. Wkrótce jednak śledztwo dosięga go i tam, zmuszając do przybierania coraz to bardziej nieoczekiwanych ról.
Poradnik domowy kilera – dzieło niewątpliwie popkulturowe – to ciekawa mieszanka kilku stylów i gatunków. Tematyka jest kryminalna, ale nie ma tu fabuły typu „whodunit”, zagadki, której rozwiązywanie śledzi czytelnik. Dominuje ton komediowy, a pierwszoosobowa narracja jest dowcipna, błyskotliwa i momentami wulgarna – podobnie, jak to miało miejsce w znanym już polskiemu czytelnikowi 101 Reykjavik tego samego autora. Jednocześnie nie brakuje zdarzeń ponurych, a nawet traumatycznych, szczególnie w retrospekcjach związanych z wojną chorwacko-serbską. Wreszcie, Poradnik domowy kilera to w pewnym sensie etnograficzna komedia obyczajowa: większość sytuacji komicznych wynika ze zderzenia kultur, a spojrzenie obcego – w tym wypadku bałkańskiego zabójcy – pozwala w satyrycznie wyostrzonym świetle pokazać cechy charakterystyczne, osobliwości i absurdy islandzkiego społeczeństwa.
W oczach Toxica, z pozoru typowego „samca alfa”, Islandia to eldorado pacyfistów, mekka aborcji i raj dla gejów, bez kary śmierci, państwo bez armii, broni i morderstw, za to z wieloma autorami kryminałów, kraj, gdzie Parada Równości jest obchodzona huczniej niż Święto Niepodległości 17 czerwca, parlament nie jest większy niż domek (...) dziadka we wsi Gorski Kotar, każdy jeździ lśniącym suvem i cały naród ma totalną obsesję na punkcie konkursu Eurowizji (ten ostatni motyw jest zresztą bardzo zgrabnie wykorzystany przez autora – większość kluczowych wydarzeń książki ma jakiś związek z Eurowizją właśnie).
Przez Toxica jako obcego mamy okazję przyjrzeć się w powieści także innym, ukrywanym aspektom islandzkiego społeczeństwa, niepasującym do sielskiego obrazu szczęśliwej wyspy. Bohater mieszka przez pewien czas w obskurnym hotelu robotniczym, w którym za sąsiadów ma głównie Polaków i Litwinów pracujących od siódmej rano do jedenastej wieczorem (panowie Seven-Eleven są jak roboty. Ich ciała tak przywykły do chodzenia spać o północy i budzenia się o szóstej rano, że nie są w stanie pospać sobie dłużej nawet w niedzielę); jeździ autobusami, choć islandzki szef mówi mu, że autobusy są dla staruszek i wariatów. I dla nowych. (...) Polaków i żółtków... Islandczyk nigdy nie jeździ autobusem; odwiedza w Kraju bez Dziwek nielegalny lokal, w którym menu zawiera jedynie dania mięsne. (...) Kuchnia głównie bałtycka, czeska i rosyjska. Poza tym, kontakt z religijnymi gospodarzami i stopniowo odkrywaną tożsamością zabitego ojca Friendly pokazuje też mentalność wrogów społeczeństwa otwartego, o zaskakująco obskuranckich poglądach między innymi na rolę kobiety czy kwestię homoseksualizmu (Toxic, chociaż sam mocno niepoprawny politycznie jak wielu bohaterów Hallgrímura Helgasona, jest przy nich oazą tolerancji i wyrozumiałości). Krótko mówiąc, Poradnik domowy kilera w swojej „etnograficznej” warstwie odsłania też skrywane rejony islandzkiego społeczeństwa, które lubi podawać się za postępowe, liberalne i egalitarne; autor – mniej lub bardziej satyrycznie – przypomina, że nie każdemu w równy sposób zależy na równości i że jednak nie każdy jeździ lśniącym suvem.
Powieść Hallgrímura Helgasona jest wyraźnie skierowana przede wszystkim do zagranicznego czytelnika (w Islandii zebrała zresztą raczej chłodne recenzje). Jednak znajomość Islandii pozwala wyłapać kilka dodatkowych żartów, które w tłumaczeniu są niewidoczne. Toxic przekręca na przykład niezrozumiałe dla siebie islandzkie nazwy i imiona, a oprócz podobieństwa fonetycznego nadaje im pewien gangsterski rys. I tak, Gunnhildur staje się wystrzałową Gunholder, Helgi to dla niego Hell G, miasteczko Kópavogur to Cop War, a islandzkie „dzień dobry” (góðan daginn) brzmi zupełnie jak „gouda dying”. Fabuła nawiązuje też w pewnych momentach do bardzo konkretnych przestrzeni (jak wspomniany wcześniej parlament). Jako pomoc przy lekturze bardzo przydatny może się także okazać YouTube, bo obejrzenie określonych występów z konkursów Eurowizji w 2006 i 2007 roku pozwoli pełniej odczytać ich narracyjne odbicia w książce – nie wspominając o tym, że wartość samą w sobie może stanowić poznanie występu Silvii Night, islandzkiej parodii typowej gwiazdki z Eurowizji, albo przypomnienie sobie faktu, że w 2006 roku konkurs wygrał przebrany za orków i zombie fiński zespół Lordi.
Błyskotliwe wplatanie wątków z konkursu Eurowizji do narracji to tylko jeden z wielu dowodów, że Poradnik domowy kilera to nie po prostu pierwszy z brzegu kryminał (choćby i skandynawski); wszystko wychodzi tu spod pióra doświadczonego w różnych gatunkach autora i świetnego stylisty. Toxic jako bohater-narrator jest postacią pełnokrwistą, z unikalnym spojrzeniem na świat, ostrym poczuciem humoru, ciekawą historią i zestawem osobliwych nawyków – i pod tymi względami bardzo przypomina Hlynura, frapującego protagonistę 101 Reykjavik. Jedyne poważniejsze zastrzeżenie, jakie mam do tej powieści, to zbyt duża rola wojennych retrospekcji w narracji. Hallgrímur Helgason jest zbyt dobrym pisarzem, żeby można było te poszczególne wojenne sceny oskarżyć o sentymentalizm albo tanie epatowanie tragedią, ale jednak jeśli pomyślimy o okropnościach i nieszczęśliwych przypadkach, jakie w związku z udziałem w (prawie domowej) wojnie mogą spotkać żołnierza, to prawie wszystkie spotkały Tomislava, późniejszego Toxica. Niektóre z tych traum mają istotne znaczenie dla konstrukcji tej postaci i jej dość nietypowego światopoglądu, ale jednak ich nagromadzenie nadmiernie obciąża tę dość krótką fabułę.
Narracja całej powieści inkrustowana jest oryginalnymi metaforami, błyskotliwymi spostrzeżeniami i nawiązaniami do różnych rejestrów kultury (ciekawostka – znajdziemy tu nawet aluzję do Tadeusza Kantora: pojawia się sztuka z Polski, której autor siedział na scenie w trakcie spektaklu, wykrzykując aktorom polecenia. Chyba właśnie wtedy pierwszy raz miałem ochotę kogoś zabić). Lekturze nie towarzyszą może gwałtowne wybuchy śmiechu, ale jest jednak kilka scen-perełek, jak na przykład fragment o oglądaniu na Eurowizji występu chorwackiej piosenkarki i niezamierzonej gwiazdy pewnej sekstaśmy, Severiny Vučkovičovej – wszyscy chłopcy w Splicie uważali ją za najpiękniejszą dziewczynę na świecie (...). Przygrywa jej jakaś nawiedzona folkowa kapela. (...) Tęsknota za domem skręca mi kiszki. (...) Mogę tylko patrzeć, jak tańczy na scenie, podczas gdy gdzieś w środku, zupełnie niezależnie od woli, rodzi się we mnie pewne uczucie. To jakby nakryć swoich rodziców podczas gry wstępnej, preludium do poczęcia, bezpośredniej przyczyny swojego istnienia. Doznaję pełnego tęsknoty wzwodu. (...) moje kamienne łzy nie mogą przejść w stan ciekły. Szkoda, że nie ma viagry na płacz.
Taki właśnie jest szczególny ton książki Hallgrímura Helgasona: wulgarny i melancholijny jednocześnie, erudycyjny i banalnie dosadny na przemian. Poradnik domowy kilera to wrażliwy i przyciągający stylem (komedio)kryminał. Bezczelny jak Silvia Night za kulisami, uczuciowy jak Severina Vučkovičova i efektowny jak Lordi.
Polecam.
Hallgrímur Helgason, Poradnik domowy kilera
przeł. Justyna Burzyńska
słowo/obraz terytoria, 2010
PRZECZYTAJ WYWIAD PIOTRA STERCZEWSKIEGO Z HALLGRÍMUREM HELGASONEM