Debiutancki Wagon Rosja Natalii Kluczariowej nie jest książką szablonową i stąd może przysporzyć czytelnikowi pewnego trudu interpretacyjnego. Trzeba więc rozpracować warsztat literacki debiutantki, płaszczyznę fabularną i barwne postaci, których ilość jest imponująca, zważywszy na niewielką objętość samej powieści.
Zacznijmy więc od Nikity, który jako jedyny spośród bohaterów szuka, często zupełnie na siłę, nadziei i wiary w ludzi. Mizerny student, często mdlejący od ciągłego natchnienia, uparcie wierzy, że jeszcze nie jest za późno na zmianę społeczeństwa, że sama zmiana będzie kiedykolwiek możliwa. Ma też do tego poszukiwania odpowiednie predyspozycje: kraj chciał nawiązać stosunki z Nikitą, kraj nie pozwalał spać ani myśleć, nie dawał spokoju. Spotykani przez młodzieńca ludzie bez oporu opowiadają mu o swoim pogmatwanym losie. Poznajemy historie istnień okaleczonych przez życie, przez władzę, przez drugiego człowieka: począwszy od samotnej matki sprzedającej nielegalnie skarpetki w pociągach, przez pomylonego komsomolca, cynicznego szlachcica Junkra, nauczyciela Saszę walczącego z zanikiem woli u gruźlików, dziecko-starca Wanię, prostytuującą się Jasię, a skończywszy na całej rzeszy emerytów protestujących przeciwko likwidacji zniżek na przejazdy kolejowe. Miejscami tworzą się zupełnie groteskowe obrazy i wtedy pojawia się pytanie: czy to autorska gra z konwencjami, czy raczej świadoma ucieczka przed niewyobrażalnością świata rządzonego przez korupcję, biedę i całkowite zobojętnienie na krzywdę ludzką?
Być może to głos pokolenia, które, jeszcze nie całkiem dojrzałe, miarkuje, po czyjej stronie się opowiedzieć: bezlitosnego krytyka czy odpowiedzialnego społecznika? Pierwsza postawa, której jaskrawym przykładem jest Junkier, gardzi abstrakcyjnym poczuciem rosyjskości.
Drugie stanowisko obrazuje postawa Saszy, popa Andrieja, a także ostatecznie Nikity. Ten ostatni, wystraszony i słaby, żyje ludzkimi problemami i ostatecznie zaczyna pomagać. To właśnie on ratuje ubogą staruszkę przed dożywotnim myciem podłóg i bezdomnością, wywożąc ją na wieś, gdzie żyje prostolinijny ojciec Andriej. Gorki, zapadła, pokołchoźnicza wieś, wnet staje się miejscem niezwykłym. Znalazł tam swoje miejsce także nawrócony transwestyta Grisza, niedostępny Junkier i nad wiek dojrzały Wania. Rytm dnia wybijały dzwony cerkwi a nocą ciemne i niezamieszkane z pozoru chaty patrzyły na świat czarnymi dziurami okien. Gorki wyglądały jak obca planeta. Niebo wypogodziło się po deszczu i Nikicie świeciły w oczy jasne wiejskie gwiazdy. A gdzieś tam, w gęstym mroku, spał pod portretem Puszkina maleńki Wania, nawet we śnie rozmyślając o egzystencji człowieka.
Wyeksploatowany do granic możliwości literacki mit czystej i dobrej wsi spotykamy u Kluczariowej w niepełnej formie. Ostatecznie sam Nikita opuszcza prawdziwie szczęśliwy przystanek i rusza dalej. Dołącza do zbuntowanych staruszków maszerujących na Moskwę i dokonuje pewnego rodzaju duchowego rozpoznania. Brał pod rękę coraz to innego staruszka i drobiazgowo przepytywał o życie. Chciał wlać ich w siebie, jak w solidniejsze naczynie. Zapamiętać i zanieść dokądś, zachować. W tej części książki nie jesteśmy już pewni, gdzie leży granica między fantazją chorego z przesilenia umysłu a fikcją literacką. Napotykamy na obrazy iście surrealistyczne, wyraźnie oddzielone i skondensowane. Fragmenty te oddają w pełni dynamizm chwili i świat wewnętrznych emocji bohatera: rzeczywistość niemal mu nie przeszkadzała. Na początku odróżniał jeszcze sen od jawy po napięciu, z jakim unosił powieki. Potem nie miał już sił, żeby otwierać oczy, i dwa światy radośnie mu się pomieszały.
Wśród wielu trafnych i dosadnych osądów rosyjskiej rzeczywistości, a także wyraźnej sugestii dotyczącej sposobów rozwiązywania społecznych konfliktów w Rosji (Nikitę powalili na asfalt. Tracąc przytomność, zdążył się jeszcze zdziwić, ilu ten mały człowieczek ma wielkich ochroniarzy), pada jeszcze jedna ważna kwestia: wszyscy jesteśmy z żelbetonu z ekranami plazmowymi zamiast serca. Kończąc książkę młodziutkiej autorki, nie możemy zbyt szybko przypiąć jej etykiety kolejnej powieści o współczesnej Rosji. Wyczuwamy głębsze aspiracje – czy powiemy, że to książka o tożsamości rosyjskiej, a może szerzej: młodego pokolenia urodzonego w latach ‘80? W świadomości czytelniczej kołacze to samo zdanie. Odnajdujemy wątki neurotycznej miłości, młodzieńczych ideałów i historie ich bankructw. Zamykamy książkę z uczuciem ulgi, że na szczęście to dzieje się gdzieś daleko, to mnie nie dotyczy. Jednak degeneracja społeczeństwa i zupełna bezsilność jednostki to raczej zaraza, przed którą nie da się uciec. Tymczasem zamykamy i zapominamy, że przecież już wszyscy jesteśmy z żelbetonu.
Natalia Kluczariowa, Wagon Rosja
przeł. Małgorzata Buchalik
Czarne, 2010