Jan Jakub Kolski to reżyser dużego formatu, wyróżniająca się postać polskiej kinematografii. Zaskarbił sobie popularność wśród widzów lekkimi, ale niebagatelnymi filmami, krytyków zdobył autorskim podejściem do sztuki filmowej. Jego styl jest tak dystynktywny, że dla niektórych aż drażniący – rękę Kolskiego można poznać od pojedynczych ujęć, jakby składał swój podpis na każdej klatce taśmy filmowej. Jest przy tym bardzo sprawny w filmowym rzemiośle, realizacja jego filmów stoi na niezmiennie wysokim poziomie, w czym też zasługa pomyślnego doboru współpracowników. Kolski podkreślił w niedawnym wywiadzie, że w tej chwili przeżywa pięć najlepszych lat swojej twórczości – wciąż zachowuje dziecięcą ciekawość świata, nie skaził go jeszcze cynizm wieku dojrzałego. Właśnie wprowadził do kin nowy film – Wenecję, adaptację opowiadań Włodzimierza Odojewskiego (przede wszystkim Sezonu w Wenecji), która już zdążyła zgarnąć kilka nagród w Gdyni.
Reżyser – tak jak już kilkakrotnie wcześniej – podejmuje temat II wojny światowej. Perspektywa jego filmów zaczyna się z dala od pól bitew czy sztabów dowódców – bardziej interesują go losy prostych ludzi, zwykłych miejsc, omijanej przez front prowincji. Wenecja opowiada historię 11-letniego Marka (świetny Marcin Walewski) i jego najbliższych, których zawierucha wojenna spędziła do rodzinnego domu.
Gdy rok temu pisałem recenzję Afonii i pszczół (2008) – poprzedniego filmu Kolskiego – miałem wobec filmu mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyły mnie poszczególne sceny, świetne zdjęcia, scenografia i montaż, a także pomysł wyjściowy. Z drugiej – żałowałem niezrealizowanego do końca potencjału kryjącego się w postaciach. Wiele z tamtych wrażeń wróciło po seansie Wenecji. Będąc pod jeszcze większym niż wtedy wrażeniem realizacji (brawa dla autora zdjęć, Artura Reinharta i odpowiedzialnej za scenografię Joanny Machy), nie mogłem oprzeć się myśli, że Kolskiemu znów nie udało się wgryźć w problematykę, którą porusza. Podobnie jak w Afonii…, uwaga twórcy skupiona jest nie na wojnie (właściwym temacie filmu), lecz na relacjach między ludźmi wojną dotkniętymi. A właśnie na tym polu Wenecja nie przekonuje.
Ciekawe, że dwa ostatnie filmy Kolskiego wyraźnie nawiązują do twórczości innych autorów kina. W Afonii i pszczołach polski reżyser zacytował scenę z Pszczelarza (1986) Theo Angelopoulosa, zaś w Wenecji można odnaleźć ślady inspiracji dorobkiem Andrieja Tarkowskiego. Chodzi szczególnie o dwa filmy radzieckiego twórcy: Dziecko wojny (1962), opowiadające o brutalnej inicjacji w dorosłość chłopca – świadka wydarzeń wojennych, i Zwierciadło (1975), w którym artysta opisał trudną relację syna i matki – postaci na wpół mitycznej, odległej, a zarazem najważniejszej. Co łączy tych dwóch twórców? Na pewno nostalgia – uczucie pokrewne melancholii, przy czym ta druga jest tęsknotą za światem, którego nigdy nie było, zaś nostalgia – za światem, który bezpowrotnie odszedł. Angelopoulos wspominał kiedyś, jak właśnie z Tarkowskim wdał się w dyskusję o nostalgii, w czasie, gdy ten realizował film pod takim tytułem (1983). Sprzeczali się o rzeczywiste znaczenie tego słowa oraz o jego wagę w ich ojczyznach. Dla obu było to jedno z kluczowych, definiujących ich sztukę pojęć. Tak też jest w przypadku polskiego artysty.
Dla swojej nostalgii Kolski znalazł charakterystyczny rodzaj wyrazu, który chyba słusznie zwykło się określać mianem realizmu magicznego. Istotnie, twórca ten w kolejnych swoich filmach daje wyraz tęsknocie, odtwarzając światy istniejące tylko we wspomnieniach, a nawet w wyobrażeniach – stąd subiektywność jego wizji. W tę bezpieczną przystań umysłu brutalnie wkracza – niczym powracająca trauma z dzieciństwa – świadomość zła, jakie się wydarzyło, II wojny światowej. W pozornie bezpiecznym schronieniu bohaterów Wenecji również zdarzają się wtargnięcia, które mogą przybrać postać kul wystrzelonych przez zabłąkany myśliwiec lub wizyty nieobliczalnego oficera SS. Spójność twórczości Kolskiego ma swoje źródło w mocnym sprzężeniu wizji artysty z jego duchowością.
Siła stylu twórcy Pornografii (2003) nie przekłada się w Wenecji na siłę wyrazu. Kolski nakreślił w filmie liczne intrygujące wątki, osadzające się na skomplikowanych relacjach międzyludzkich w rodzinie Marka. Nie zostały one dostatecznie pogłębione, choć każdy z nich mógłby być tematem osobnego filmu – dlatego zaangażowanie widza spada, co przeszkadza w odbiorze dzieła. Ostatnie filmy Kolskiego to złożone, ale delikatne konstrukcje, które pretendują do miana dzieł wielkich, lecz wrażliwe są na najmniejsze pęknięcia. Wenecja pęka od środka, rozsadzona nadmiarem podjętych tropów, przez co parokrotnie zamiast historii daje proste odpowiedzi, a zamiast spełnienia pozostawia niedosyt.
Wenecja
Reżyseria i scenariusz: Jan Jakub Kolski,
zdjęcia: Artur Reinhart,
grają: Marcin Walewski, Hanna Kuźmińska, Magdalena Cielecka, Agnieszka Grochowska.
kraj: Polska
czas trwania: 110’
premiera: 25.05.2010 Świat, 11.06.2010 Polska
ITI Cinema
Artykuł ukazał się w 16. numerze Magazynu Krakowskich Filmoznawców 16 mm