Mieszcząca się w siedzibie Art Agendy Nova ekspozycja zbudowana jest z trzech malarskich cyklów: _Cienie_, _Winterreise_ oraz _In Praise of Shadows (wg Hiroshi Sugimoto)_, zajmujących kolejno trzy sale galerii. Prezentacja atrakcyjnych wizualnie, utrzymanych w jaskrawej tonacji prac wsparta jest przygotowanymi przez Michała Zawadę i kuratorkę Martę Skowrońską obszernymi opracowaniami teoretycznymi. Zanim zagłębimy się w wystawę, warto zapoznać się z sugerowanymi przez artystę (który studiuje również historię sztuki) tekstami, w tym chyba najważniejszym: _Antropologią obrazu_ Hansa Beltinga.


*Raj intertekstu*

_Oto czym jest intertekst: niemożnością życia poza nieskończonym tekstem – czy będzie on Proustem czy gazetą codzienną, czy ekranem telewizora._[1]

Naszą podróż zaczniemy od raju. Raju ociekającego cyjanem, magentą i żółcieniem nakładanych z precyzją na płótna. Dwuznacznej arkadii, skonstruowanej na wrażeniu estetycznym, jakiego doznajemy wchodząc do galerii oraz ogromie „tekstów” pojawiających się na obrazach. Zacznijmy od strony wizualnej. Zdecydowaną zaletą wystawy jest gra światłem. Uderzające od dołu delikatne punktowe oświetlenie nie tylko buduje nastrój całej ekspozycji, ale również podkreśla walory przestrzeni Novej (odbiegającej zdecydowanie od modelu białego sześcianu). Estetyczne i atrakcyjne wizualnie obrazy dobrze odnajdują się w tym środowisku, szczelnie „wypełniając” galerię. Szum przywołanych na płótnach motywów – odbić rzeczywistości, zestawionych w _collage_, potęguje świadomość intertekstu, w jakim na co dzień egzystujemy. Pojawia się wrażenie, że większość z nich już gdzieś widzieliśmy – oddają ponowoczesny charakter obrazowego recyklingu, jaki uprawia Zawada.
Z kakofonicznego raju migawek – tekstów zstępujemy na niższy poziom. Podążają za Beltingiem odkrywamy porządek i metodę, według których skomponowane zostały obrazy.

*Czyściec nieobecnych*

_Śmierć wikła obrazy w zagadkę nieobecności,
której zawdzięczają one swój najgłębszy sens_ [2]

Wydobyte z intertekstualnego raju pulsujących snapshotów obrazy są zaplątanymi w „zagadkę nieobecności” cieniami, które nie tylko tematycznie dotykają śmierci, ale same uczestniczą w jej procesie.
Cieniami, to znaczy wizerunkami, wywołującymi sytuację, miejsca, ludzi i rzeczy nieobecne w teraźniejszej rzeczywistości. Portretami umarłych, scenami z kart historii, dokumentacją życia płomienia czy zagubionymi w pamięci wspomnieniami. Jak większość obrazów są świadectwami przemijalności przywołanymi przez artystę. Każde płótno to pojedynczy cykl, _ordo ex chao_ skomponowany ze świetlistych strzępów rzeczywistości. Czytając Beltinga odnaleźć możemy cytat szczególnie pasujący do procesu konstrukcji, kryjącego się za pracami Zawady.

_(…) Dante obrazy, o których opowiada spotyka w zaświatach. Są to niejako żywe cienie, które poeta animuje, aby mogły podjąć z nim rozmowę_[3]

Płótna można w tym wypadku porównać do przytaczanej przez Betlinga „animacji cieni”, jaką uprawiał w swojej podróży Dante. Proces malowania u Zawady staję się spotkaniem, jakiego doświadcza poeta. Jego owocem jest natomiast obraz, z którego przemawiają do widza przywołane sceny. Artysta zestawia na jednym płótnie elementy szczególnie dla niego ważne, odwołujące się do kwestii pamięci i traumy. Łączy w plastyczne konfiguracje retrospektywne migawki, niosące za sobą siłę przeszłych zdarzeń, nierzadko związanych z tematem ludobójstwa podczas drugiej wojny światowej. Przywraca prawo głosu przedstawieniom, które _wzywają (…) byśmy rozmawiali z tymi, którzy sami nie mogą już z nami mówić_ [4].

*Piekło oceny*

Na dnie piekła wracamy do kwestii nieuniknionego w malarstwie pierwszego bodźca, jaki odbieramy oglądając wystawę. Jest nim narzucająca się kolorystyka, której źródła _nota bene_ „odnaleźć” możemy w _Szkicu video_ (krótki film przedstawiającym w dużym zbliżeniu przeskakujące obrazy na ekranie telewizora). Silnie nasycone barwy zdecydowanie kontrastują z wykorzystanymi motywami, które najczęściej znamy w wersji czarno-białej. Ostre popowe kolory perwersyjnie zestawione zostają z nawiązującym do Holocaustu tematami. To ryzykowne połączenie w niektórych obrazach (_bez tytułu_, _Noc świata (?)I_ ) sprawia, że spotykamy się z nie tyle animacją cieni, co wywoływaniem campowych zombi z teledysku „Thriller”. Uwaga widza, zamiast koncentrować się na odkrywaniu stojących za nimi historii, skupia się na formalnym chaosie, panującym na płótnie i próbach dostrzeżenia wykorzystanych motywów. W opozycji znajdują się płótna z pierwszej sali po prawej, w których obserwujemy prawdziwy kunszt malarski, zatapiając się w kontemplacji subtelnie zestawionych migawek (_story lines_) czy czystej, estetycznej przyjemności płynącej z pracy [_after alex_] oraz kontrastującej z nią historii tego obrazu. Warto zatrzymać się nad tą pracą i poznać treść, jaką przywołuje. Zdjęcie na podstawie którego powstała jest bowiem jednym z bardzo niewielu wykonanych w konspiracji zdjęć dokumentujących proces eksterminacji żydów. Jest niewypałem, straconą szansą, nieudaną fotografią, przedstawiającą gałęzie drzewa na tle nieba. Nic poza estetycznym wrażeniem i dobrymi chęciami. Oprócz prac świetnych, w pierwszej sali znajdziemy również obraz [_after Chim_] – dosłownie przemalowane, znane zdjęcie Davida Seymoura. Trudno znaleźć w nim ślady dantejskiej animacji. Osobiście nie mogłem pozbyć się wrażenia, że płótno to nic więcej jak artystyczny _gimmick_. Chwyt, za pomocą którego autor stara się pozyskać moją uwagę, prezentując biegłość techniczną i jednocześnie (chyba nieświadomie) sprawiając, że obraz, jak w świecie symulakrów Baudrillarda, pochłania stojącą za nim treść. Najciekawszą częścią wystawy są pracę w trzeciej sali – _In Praise of Shadows_. Dwa obrazy (w tym jeden tryptyk) inspirowane były cyklem fotograficznym Hiroshiego Sugimoto – dokumentacji ulotnej egzystencji płomienia świecy. Przestrzeń, w której są prezentowane wypełnia muzyka, przywodząca na myśl odgłosy „trzeszczącego” ognia. Video, dźwięk oraz ocierające się o abstrakcję obrazy jako instalacja są dla mnie najlepszym świadectwem na dialog, prowadzony przez Zawadę z koncepcją animacji cieni Beltinga. W myśl zasady „less is more” płótna, w porównaniu do poprzednich, są niemal minimalistyczne a powracający w nich temat Holokaustu ujęty jest w zdecydowanie mniej oczywisty sposób.

Wystawa „Cienie” jest na pewno świadectwem niesamowitej erudycji artysty, świadomości nieuprzedzonego oka i niedoskonałości medium malarstwa, jaką wyczuwamy oglądając lepsze bądź gorsze prace Zawady. Jest również dokumentacją rozwoju, prowadząc nas przez prawie dwa lata aktywności artystycznej. Kończąc naszą podróż możemy postawić pojawiające się w _Boskiej komedii_ pytanie o charakter egzystencji przywołanych przez Dantego cieni. O _vanitate_, czyli pozornym istnieniu animowanych dusz, z którymi spotkał się poeta. W tym wypadku będzie to również pytanie o sens malarstwa, które podejmuje artysta. Jednak tak jak i w _Boskiej komedii_, tak i na wystawie „Cienie” nie znajdziemy odpowiedzi na tę zagadkę.




[1] R. Barthes, _Przyjemność tekstu_, przeł. A. Lewańska, Warszawa 1997, s. 43
[2] H. Belting, _Obraz i cień w: Antropologia obrazu. Szkice do nauki o obrazie_, Kraków 2007, s. 229
[3] Tamże,,s. 230
[4] H. Belting, op. cit., s. 229