Mniej więcej od półtora roku także popularniejsze, hollywoodzkie kino grozy z coraz większą regularnością karmi nas filmami, których poziom zdecydowanie wykracza ponad średnią, do jakiej samo nas przyzwyczaiło. Dom w głębi lasu, Sinister, Mama (której zakończenia będę bronił do upadłego) i Martwe zło udowodniły, każde na swój sposób, że do szerokiej dystrybucji trafiają już nie tylko produkcje skrojone pod wyobrażony target, niezbyt bystry i albo spragniony wyłącznie sadyzmu, albo wprost przeciwnie – zbyt delikatny, żeby można go było naprawdę postraszyć. Zaczęto inwestować pieniądze w ludzi, którzy wiedzą, jaki ich widz jest naprawdę, i którzy ewidentnie znają i kochają ten gatunek filmowy. 

James Wan swoją przynależność do tego zdolnego grona udowodnił wcześniej, bo w 2010 roku, kręcąc Naznaczonego (choć ja twierdzę, że jego talent daje się zauważyć już w pierwszej Pile, filmie znacznie inteligentniejszym i bardziej przewrotnym, niż się o nim zwykle mówi). Jego najnowsze dzieło ostatecznie rozwiewa wątpliwości tych, którzy zastanawiali się, czy historia o chłopcu uwięzionym w zaświatach nie była tylko „wypadkiem przy pracy”. Obecność kontynuuje wspomnianą świetną passę grozy I − to jeden z najdojrzalszych, najlepiej zagranych i najbardziej przerażających amerykańskich horrorów, jakie powstały na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat.

Podobnie jak pozostałe wymienione pozycje (poza niezwykle pomysłowym Domem w głębi lasu), film Wana nie jest specjalnie oryginalny, bazuje na dobrze znanych motywach i sprawdzonych chwytach. Na szczęście jednak czerpie przy tym z najlepszych wzorców. I to czerpie wyjątkowo obficie, wprost i na kilku poziomach odwołując się do konkretnego zjawiska z historii gatunku. Skala tych nawiązań i widoczna fascynacja minioną horrorową epoką przybliżają Obecność do wspomnianego Domu... , o ile jednak dzieło Drewa Goddarda było postmodernistyczną zabawą i ironicznym pożegnaniem z formułą, która w swojej klasycznej postaci uległa wyczerpaniu, film Wana traktuje naśladowane przez siebie konwencje bardzo poważnie i udowadnia ich ciągłą aktualność, a wręcz zdumiewającą świeżość.
To pastiszowe zacięcie nie powinno dziwić nikogo, kto widział Naznaczonego, w którym ujawnia się Wanowskie spojrzenie na Ducha i inne „horrory familijne” z lat 80. Obecność, wielki hołd dla amerykańskiego kina grozy lat 70., jest w swoich odwołaniach głębsza i bardziej konsekwentna, próbuje oddać specyfikę filmów z tej dziwnej i niepokojącej dekady w każdym ich aspekcie: począwszy od ujmujących szczegółów (czcionka tytułu przywodząca na myśl Odmieńca Roberta Mulligana, Omen czy Horror Amityville, to ostatnie skojarzenie bardzo nieprzypadkowe), przez pracę kamery, dobór kolorów, ponurą muzykę, niespieszne tempo narracji – dziś w amerykańskim horrorze spotykane niemal wyłącznie w kinie niezależnym spod znaku Mike'a Flanagana i Ti Westa – po ciężką atmosferę pozbawioną bezpiecznego dystansu i uspokajającego puszczania oka do widza. Chwilami naprawdę możemy odnieść wrażenie, że oglądamy horror z tamtych lat. I co ważniejsze, boimy się, jakbyśmy oglądali horror z tamtych lat. 

Produkcją, która podczas seansu przychodziła mi na myśl najczęściej, był Egzorcysta, nie tyle ze względów fabularnych (choć od pierwszych scen dostajemy sygnały, że egzorcyzmy są w Obecności nieuniknione), ile ze względu na sposób budowania grozy, jej cierpliwe, bezlitosne narastanie, od drobnych zjawisk do piekła na ziemi. Narastanie rozegrane tak skutecznie, że kulminacyjny pojedynek ze złem nie zapada się w feerię efektów specjalnych, ale wbija nas w fotel poczuciem wszechogarniającego, niemal metafizycznego przerażenia i braku możliwości ucieczki. Film Wana osiąga taką intensywność, bo podobnie jak arcydzieło Friedkina i inne najlepsze horrory lat 70. traktuje zło i lęk przed nim – zarówno lęk widzów, jak i swoich bohaterów – poważnie, nie biorąc niczego w nawias i nasuwając myśl o kruchości człowieka wobec sił znajdujących się poza jego pojmowaniem.

Obecność dysponuje przy tym dodatkowym atutem − jako jeden z bardzo niewielu filmów grozy ma bowiem rzeczywiście pewne podstawy do tego, by twierdzić, że opiera się na faktach. Pomijając pytanie, na ile wiarygodne są relacje badających tę sprawę (a sławnych ze sprawy domu w Amityville, stąd nieprzypadkowość przywołanego skojarzenia) Lorraine i Eda Warrenów, oraz to, że ich reputacja wśród pasjonatów zjawisk paranormalnych jest zdecydowanie mniej kryształowa, niż sugerowałoby to dzieło Wana, trzeba przyznać, że w czasach, kiedy etykietka „oparte na faktach” stała się synonimem totalnej reklamowej ściemy, produkcja bazująca na konkretnym, udokumentowanym przypadku rzekomego nawiedzenia niemal przywraca wiarę w elementarną marketingową uczciwość. Bez względu też na to, jakimi byśmy nie byli sceptykami, sama myśl, że ktoś rzeczywiście twierdzi, że coś podobnego kiedyś mu się przytrafiło, działa na wyobraźnię i zapada w podświadomość, dodatkowo rozbrajając nas przed wprawnymi zabiegami reżysera.

Wiarygodność i intensywność Obecności nie byłyby jednak możliwe, gdyby nie wysokiej klasy aktorstwo. Poza niezawodnymi Lili Taylor i Verą Farmigą oraz bardzo dobrymi Patrickiem Wilsonem i Ronem Livingstonem uwagę zwraca piątka córek Perronów, z których każda dostaje przynajmniej jedną scenę, by móc  się wykazać. Największe wrażenie robi chyba grająca Christine młodziutka Joey King, której przerażenie jest wręcz niepokojąco realistyczne. 

Opowiadając o upiornych zdarzeniach z lat 70. filmowym językiem tamtej epoki, James Wan nie tylko uzyskał rzadko spotykaną odpowiedniość stylu do treści, ale przede wszystkim pokazał, że ten język i podszywająca go wizja świata wciąż potrafią robić wielkie wrażenie. Daleka od prostego małpowania, inteligentna i perfekcyjnie zrealizowana Obecność łączy techniczne możliwości współczesnego horroru z niepokojem i metafizyczną grozą czasów Omenu i Let's Scare Jessica to Death, tworząc całość, którą powinien zobaczyć każdy, kto zwątpił w to, że obrazy na wielkim ekranie mogą go jeszcze przestraszyć. 

Tegoroczna dobra passa amerykańskiego horroru najprawdopodobniej nie dobiegła jeszcze końca i Wan ma szansę przyczynić się do niej aż dwukrotnie – kolejne dzieło tego reżysera, Naznaczony: rozdział 2, miało światową premierę 13 września, 21 września zawitał do polskich kin. Jeśli film jest choć w połowie tak dobry jak Obecność, fani dobrego kina grozy i dobrego kina w ogóle powinni już zacierać ręce.



Obecność (The Conjuring)
reżyseria: James Wan
scenariusz: Chad Hayes, Carey Hayes
zdjęcia: 
muzyka: Joseph Bishara
obsada: Vera Farmiga, Patrick Wilson, Lili Taylor, Ron Livingston, Shanley Caswell, Hayley McFarland, Joey King, Mackenzie Foy, Kyla Deaver, Shannon Kook, John Brotherton, Sterling Jerins, Marion Guyot, Morganna Bridgers, Amy Tipton i inni 
kraj: USA
rok: 2013
czas trwania: 112 min
premiera: 26.07.2013 r. (Polska), 19.07.2013 r. (USA)   
Warner Bros. Entertainment Polska