Kolejnym doskonałym dziełem pochodzącym z Francji jest niewątpliwie Minister Pierre’a Schöllera. Opowiada on o kilku dniach z życia ministra transportu, wprowadzając do dramatu politycznego nutę surrealizmu i poetyckości. Naciski, zmiany frontów, wewnątrzgabinetowe knucie spisków i robienie politycznej kariery za wszelką cenę to jedynie część fabuły tego świetnego filmu. Przeplatają je pijackie kłótnie z żoną szofera, tragiczny w skutkach wypadek samochodowy i występy postaci drugoplanowych, tworzących zbiór postaw kojarzonych z doradcami politycznymi. Mikstura stworzona z tak zwanego prawdziwego życia i politycznych przepychanek doprawiona jest pięknymi zdjęciami doświadczonego operatora Juliena Hirscha, które pozwalają poczuć się chwilami jak w relacji na żywo z zakulisowych porozumień.
Jednym z ciekawszych obrazów przeglądu okazał się film Axelle Ropert Rodzina Wolbergów – na wskroś sundance’owa produkcja, która z amerykańskim festiwalem nie ma jednak nic wspólnego.
Jako zwolennik powrotu do filmów 2D miałem mieszane uczucia, idąc na seans Baśni nocy Michaela Ocelota, dodających trzeci wymiar do doświadczenia kinowego. Francuski twórca udowodnił jednak, że 3D wykorzystane jako element koncepcji wizualnej, a nie tylko tanie efekciarstwo, może sprawić wiele radości nawet malkontentowi. Seria krótkich opowieści wykorzystująca estetykę chińskiego teatru cieni zaskoczyła też powrotem do tradycyjnej formuły filmu dla dzieci. W zalewie Shreków, Madagascarów i innych Aut (które oczywiście też mają swój urok), Baśnie hołdują historiom o dzielnych młodzieńcach, pięknych i zaradnych księżniczkach oraz złych smokach w formie tak prostej i dosłownej, że aż porażającej. Piękna, choć niezwykle prosta animacja doskonale dopełnia całości, w której starsi widzowie znajdą odrobinę nostalgii, a młodsi odkryją świat bajek, których już prawie nikt nie wykorzystuje w kinie głównego nurtu.
Warto wspomnieć też o Przystojniakach Riada Sattoufa, przezabawnej komedii, która pomimo operowania niewybrednym dowcipem zyskała sobie przychylność publiczności. Reżyser, który jest też rysownikiem, pokazuje, jak powinien wyglądać nieco głupawy, ale nie żenujący film o nastolatkach. Czternastoletni Hervé bardzo chciałby mieć dziewczynę. Niestety żadna z tych, które mu się podobają, nie chce go za chłopaka. Nastoletnie kompleksy, wspólna masturbacja z kumplem, radzenie sobie ze zbytnią bezpośredniością matki i ciągła chęć podobania się płci przeciwnej wypełniają dni młodego bohatera zanurzonego w rwącym potoku hormonów. Sattouf nie stroni też od czarnego humoru, wykorzystując wątki samobójstwa nauczyciela, depresji i przemocy w szkole, ale czyni to w dobrej wierze, pokazując słodko-gorzki smak okresu dorastania.
Jeżeli wierzyć programerom przeglądu, popularne kino francuskie wstaje z kolan i stara się odwoływać do nieco świeższych pomysłów w bardziej oryginalnej oprawie. Trudno tu mówić o wielkich narracjach, przełomowych rozwiązaniach formalnych i odkrywaniu nowych talentów. Bardzo cieszy jednak równy poziom prezentowanych filmów, z których żaden nie odstawał od reszty. Pocieszony i pełen nadziei puszczam w niepamięć moje zeszłoroczne utyskiwania na kino francuskie i z niecierpliwością czekam na przyszłoroczną edycję przeglądu, która być może przekona mnie, że poza wielkimi festiwalowymi hitami kino francuskie potrafi też wydawać płody nieco mniej spektakularne, nieco bardziej przystępne i głównonurtowe, ale jednocześnie ciągle pozostające na rozsądnym poziomie.
Maciej Badura - rocznik '85. Kulturoznawca, amerykanista, Ph. D. wannabe. Interesuje się amerykańskim kinem niezależnym, filmem kanadyjskim, queerem i transgresją wszelkiego rodzaju. Kiedyś napisze monografię o Harmonym Korine. Nade wszystkich ceni sobie Todda Solondza. Nałogowo ogląda seriale. Platonicznie zakochany w Sashy Grey, Williamie Faulknerze i telewizyjnych programach o sprzątaniu.
