Film, oparty na powieści Johna le Carré, jest zimnowojenną opowieścią o grupie brytyjskich szpiegów, wśród których jeden jest kretem, przekazującym tajne rządowe akta Karli, wysoko postawionemu radzieckiemu agentowi. Już na początku filmu jeden z Brytyjczyków ginie, próbując zdobyć informację kim jest zdrajca, a konsekwencją jego porażki jest zwolnienie szefa wywiadu -  Kontrolera (John Hurt), a także Smileya (Gary Oldman). W niedługim czasie ten drugi zostanie zaangażowany w dalsze poszukiwania kreta, którym jest jeden z grona jego najbliższych współpracowników: Alleline (Toby Jones), Esterhase (David Dencik), Bland (Ciarán Hinds) lub Haydon (Colin Firth). Na tym należy zakończyć streszczenie fabuły, ponieważ Szpieg jest jednym z tych filmów, o których lepiej powiedzieć za mało niż o jedno słowo za dużo.



Tomas Alfredson Szpiegiem potwierdza, że jest specjalistą w tworzeniu gęstego, wciągającego klimatu. Jego Pozwól mi wejść olśniło widzów nowatorskim sposobem podejścia do historii o wampirach, w czasach gdy temat ten wydaje się całkowicie wyeksploatowany. Szpieg nie tylko opowiada o latach 70., nie tylko odtwarza ich klimat, ale także próbuje udawać film z tych czasów. Duszne pomieszczenia, zadymione dziesiątkami wypalonych papierosów, utrzymanie całości w tonacji szaro-brązowej i nieprawdopodobna wręcz dbałość o szczegóły przywołują skojarzenia z dziełami takimi, jak Rozmowa Coppoli. Można wręcz powiedzieć, że atmosfera gra w filmie główną rolę, przyćmiewając nawet doskonałego Gary’ego Oldmana.



Szpieg jest dziełem bardzo dojrzałym, przede wszystkim dlatego, że opiera się w znacznym stopniu na wewnętrznym rozwoju kilku bohaterów.
Ten psychologiczny gąszcz wymaga od widza maksymalnego skupienia, które zostaje całkowicie wynagrodzone. Narracyjnie jest filmem niezwykle przemyślanym, w którym fabularne komplikacje są wykalkulowane i nastawione na wywołanie u widza empatii. Wraz ze Smileym dojrzewamy do przyjęcia trudnej prawdy o zdradzie jednego ze współpracowników. To jego emocje zamknięte gdzieś pomiędzy przeszłością i teraźniejszością udzielają nam się najbardziej. Jest to w dużej mierze zasługa Oldmana, który drobnymi gestami i niepodważalną świadomością roli, którą ma do odegrania, stworzył nową, bardziej melancholijną wersję Smileya. Gdy w dużym zbliżeniu możemy obserwować jego twarz w trakcie rozmowy o Karli, widzimy w jego oczach całe życie starzejącego się agenta wywiadu, któremu pozostała już tylko nostalgia za czasami „wojny, z której mogli być dumni”.



Film Alfredsona nie opiera się jednak na jednej roli. Wszyscy są tu perfekcyjni, tworzą wyraźne indywidualności, ale też odnajdują się jako zespół. Dawno już nie mieliśmy do czynienia z filmem, w którym by zgromadzono tak wielu świetnych aktorów (nie mylić z gwiazdami). Cumberbatch, Strong i Hardy, grający nieco mniejsze role, tworzą kreacje, którymi powinni bez problemu obsadzić wszelkie nominacje dla aktorów drugoplanowych. Firth po raz kolejny udowadnia, że jest kameleonem i potrafi zagrać absolutnie wszystko. Hurt wyciska ze swej roli ile tylko się da, mimo że jest obecny na ekranie jedynie kilkanaście minut. Szpieg stoi aktorami równie mocno co atmosferą.



Całości dopełniają perfekcyjne zdjęcia Hoytea Van Hoytema’ego (m.in. Fighter, Pozwól mi wejść). Jego kamera nigdy nie śpi, cały czas jest w ruchu, podążając za bohaterami, zbliżając się i oddalając od nich. Brak statyczności obrazu nieustannie przypomina widzowi, że gra w filmie toczy się o najwyższą stawkę. Nawet kiedy bohaterowie siedzą i odpalają papierosy jeden od drugiego, nie mamy poczucia stagnacji, chwilowego zawieszenia wydarzeń na rzecz pozornie nic nieznaczących konwersacji.



Szpieg jest filmem dla uważnego widza, który potrafi docenić detale i nie utożsamia napięcia z wielkimi wybuchami. Główne pytanie filmu „kto jest kretem?” nieraz idzie w odstawkę na rzecz eksplorowania mikrokosmosu Cyrku – miejsca pracy brytyjskich szpiegów. Jest też filmem o nostalgii i godzeniu się z radykalnymi zmianami. Zagadka w nim zawarta to najlepiej zbudowany suspens, jaki widziałem w ciągu kilku ostatnich lat. Nie jest on oparty na widowiskowym zwrocie akcji, ale na materialnym i emocjonalnym śledztwie przeprowadzanym w stosunku do ludzi, którym ufało się bezgranicznie. Jest równie poruszający psychologicznie, co fabularnie. Bezapelacyjnie jest jednym z najlepszych filmów roku.






Szpieg (Tinker, Tailor, Soldier, Spy)
reżyseria: Tomas Alfredson 
scenariusz: Bridget O’Connor, Peter Straughan
zdjęcia: Hoyte Van Hoytema
muzyka: Alberto Iglesias
grają: Gary Oldman, Colin Firth, Tom Hardy, John Hurt, Toby Jones, Mark Strong, Benedict Cumberbatch, Ciaran Hinds, David Dencik, Stephen Graham i inni
kraj: Wielka Brytania
rok: 2011
czas trwania: 117 min
premiera: 25 listopada 2011 r. (Polska), 5 września 2011 r. (świat)
ITI Cinema

Maciej Badura - rocznik '85. Kulturoznawca, amerykanista, Ph. D. wannabe. Interesuje się amerykańskim kinem niezależnym, filmem kanadyjskim, queerem i transgresją wszelkiego rodzaju. Kiedyś napisze monografię o Harmonym Korine. Nade wszystkich ceni sobie Todda Solondza. Nałogowo ogląda seriale. Platonicznie zakochany w Sashy Grey, Williamie Faulknerze i telewizyjnych programach o sprzątaniu.



Za seans dziękujemy Kinu Pod Baranami