Tegorocznych horyznontowców zaskoczą jeszcze trzy inne publikacje. Nie może oczywiście zabraknąć uzupełnienia tekstowego o kinie norweskim. Odskocznią wizualną i niewątpliwie tematyczną dla chłodnej Północy będzie cykl „różowych” filmów prosto z pruderyjnej Japonii, o których traktuje tłumaczone na język polski studium angielskiego badacza – Jaspera Sharpa o wymownym tytule: Za różową kurtyną. Prócz tego znajdzie się także coś dla amatorów animacji. W tym roku swoimi pracami uwodził będzie Mariusz Wilczyński, o którego krokach artystycznych opowie na żywo i w tekście – Jerzy Armata. Krakowski krytyk podczas spotkania wspomniał o swoim dość niefortunnym zetknięciu z miniaturą Szop, szop, szop, szopę..., którą „zjechał” tak ostro na łamach prasy, że o mało „nie ponieśli Wilka”, a raczej „Wilk” sam siebie nie poniósł w dół rzeki. Jednak dzięki męskiej rozmowie panowie zaprzyjaźnili się i żaden już nie myślał o samobójstwie. Niemniej jednak kontekst zamachu na czyjeś życie przyświeca tytułowi publikacji: Z Armatą na Wilka.
Nowe Horyzonty nie chcą uśmiercać nikogo, chyba że ktoś padnie na własne życzenie z przedawkowania filmów albo nadmiaru emocji, których dostarczy mu na pewno wamp programu – trupio blady, acz muzycznie żywotny Nick Cave ze swoim zespołem Grinderman. Pozostając w klimacie elegijnych opowieści grzechem byłoby pominięcie Piny Wima Wendersa w 3D. To rodzaj transgresji w kinie – przełamania barier formalnych i nieuchronności czasu. Dzięki trójwymiarowości Pina wiecznie żywa, tańcząca nad nami – widzami. W uszlachetnianiu rewitalizacji artystki kolejnym krokiem jest przeniesienie projekcji z kin do teatrów i oper – miejsc wzbogacających odbiór osobliwą aurą. W tym karkołomnym i szalonym pomyśle bije źródło prawdziwego kinofilstwa.
Jego święto już za chwilę.
11. Międzynarodowy Festiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty odbędzie się we Wrocławiu między 21 a 31 lipca. Więcej informacji na STRONIE FESTIWALU
Od redakcji:
Nie wolno zapomnieć o Nocnym Szaleństwie - Round Midnight!