Lo-fi (Michał Jacaszek, Treny)
26.11.2008
Po soundtrackach do psychodelicznych bajek (projekt koncertowy Lem-concept) i elektronicznej poezji śpiewanej (Sequel) Michał Jacaszek zabrał się za kolejny produkt. Tym razem połączył elektronikę z muzyką klasyczną. Mozolnie zbierane brzmienie klasycznych instrumentów harfy, fortepianu i smyków przeszło najpierw obróbkę elektroniczną, w wyniku której pojawiły się zarysy lo-fi poszczególnych utworów.
Po soundtrackach do psychodelicznych bajek (projekt koncertowy Lem-concept) i elektronicznej poezji śpiewanej (Sequel) Michał Jacaszek zabrał się za kolejny produkt. Tym razem połączył elektronikę z muzyką klasyczną. Mozolnie zbierane brzmienie klasycznych instrumentów harfy, fortepianu i smyków przeszło najpierw obróbkę elektroniczną, w wyniku której pojawiły się zarysy lo-fi poszczególnych utworów. Dopiero potem aranżer Stefan Wesołowski wzbogacił je, harmonicznie dogrywając surowe partie skrzypiec i wiolonczeli, na której zagrała Anna Śmiszek-Wesołowska. Całość brzmi jak lekko spatynowana stara płyta, coś gdzieś delikatnie trzeszczy, cyka, ale jest też bardzo współcześnie, gdy do brzmienia instrumentów dochodzą chorałowe, sopranowe zaśpiewy Maji Siemińskiej, nadające całości oniryczny smak. Muzyka na tej płycie to powoli rozlewające się cierpienie i ból, powtarzające się rytmicznie frazy elektronicznie zmodyfikowanych instrumentów potęgują to odczucie. Jest smutno, jest patetycznie. A przy tym gdzieś głęboko na dnie serca śpi nadzieja. Bo podobnie jak w literackich trenach są tu partie poświęcone pochwałom cnót zmarłego, ujawnieniu wielkości poniesionej straty, demonstracji żalu, pocieszeniu, miarkowaniu się w demonstracji bólu, i wreszcie konsolacji. Tworząc je, Jacaszek wykazał się niezwykłą subtelnością współodczuwania, z czego powstało dzieło przejmujące wewnętrzną prawdą. W pełni uświadomił sobie emocje, które towarzyszą człowiekowi w obliczu straty kogoś bliskiego i przełożyć je na język muzyki. Uczucia te wyraził z artyzmem porównywalnym do artyzmu Jana Kochanowskiego. Jak wiadomo Treny uznawane są za szczytowe osiągnięcie jego liryki. Czy będą one także szczytem możliwości Michała Jacaszka? Myślę, że nie.
Michał Jacaszek
Treny
2008 Miasmah/Gusstaff Rec.
« powrót