Poziom dopaminy (Margareds, Kingdom of Patience)
22.11.2008
Debiutancka płyta Margareds’ to zjawisko niezwykle trudne do opisania. Gdy popłyną pierwsze dźwięki, poczujesz niesamowitą dawkę estetycznej elegancji, która sprawi, że niezależnie od tego jak rozwinie się sytuacja, cierpliwie wysłuchasz do końca. A to klucz do odkrycia, czym tak naprawdę jest muzyka ‘margaretek’.
Do tej płyty warto podejść rzetelnie. To 13 dopieszczonych utworów. Ktoś, kto od muzyki oczekuje wyłącznie natychmiastowego wzrostu zawartości dopominy w organizmie, zawiedzie się. Cała płyta utrzymana jest na podobnym poziomie ekspresji. Nie usłyszymy tu nagłych zmian tempa. Wszystko co najsmaczniejsze ukryte jest w zakamarkach. Poszczególne instrumenty, ścieżki dźwiękowe przenikają się, plotą warkocze jakby każdy z nich chciał być faworytem. A obiektem ich westchnień wcale nie jest słuchacz, a Goosia, wokalistka zespołu. Niesamowite pomysły, dojrzałe teksty. Jej linie wokalne decydują o budowie utworu. Jej głos jest nośnikiem uczuć, zdefiniowanych przez wszechogarniające odgłosy syntezatora, niski bas, inspirujące odgłosy saksofonu i gitary. Margareds’ to twór niepowtarzalny. Słychać tu wiele ciekawych inspiracji. Po stronie instrumentalnej na myśl przychodzą skojarzenia z Paradise Lost (z czasów Host), Depeche Mode, Mazzy Star, ale też Massive Attack czy Goldfrapp. Goosia czasem brzmi jak Tori Amos, czasem jak Elizabeth Fraser i na pewno każdy znalazłby jeszcze kilka nazwisk. To jak śpiewa, brzmi charyzmatycznie i wzruszająco.
Płyta Margareds’ to ponad godzina szykownej podróży w stronę tajemniczego spokoju, świata wyrafinowanego smaku, przyszłości. Uniwersalna, ambitna muzyka, pełna niespodzianek, do której co jakiś czas wracasz, na której opierasz swój światopogląd.
Margareds
Kingdom of Patience
Margareds’ Studio
« powrót