Siwe Kruki - Pamięć fantazyjna
21.11.2008
Fantazja o Holokauście jest wyobrażeniową częścią historycznego doświadczenia i nikogo to nie dziwi. Oczywiście można doszukiwać się różnicy między doświadczeniem a adaptacją doświadczenia, między rzeczywistością a faktycznością.
Przypominamy książki mniej lub mało znane, zapomniane albo zestarzałe. Od amnezji po reumatyczne bóle stawowe. Takie atrakcyjne stare panny. A wszystko na smak i zapach.
Zawsze myślałam, ze ostatnie stulecie wystarczy zmierzyć długością kurczącej się spódnicy. Od kostek, za kolanko, nad kolanko i pas. Szybkie, w górę cięcia. Gdy się wyrosło na wysokości pępkowej, źle wypadają sprawy honorowe. Jestem wychowana „za kolanko”. Więc jak mi dają do rąk współcześnie obrobione świętości, to mi to leży jak w dwóch grabiach i rękę podając, przestawić się nie mogę. Świętość ponoć jest klasyczna jak ołtarz w katedrze, jak zachowanie się przy stole.
Refleksja uporządkowana
Fantazja o Holokauście jest wyobrażeniową częścią historycznego
Dwie Reprezentacje Holokaustu: Płomyki pamięci urodzonej w 1958 roku Anny Michaels i Strzała czasu Martina Amisa, rocznik 1949. Swego czasu dwa bestsellery napisane poza odśrodkowym promieniowaniem Europy, w tej tożsamości, która wyrosła nie na Tej ziemi. Nieprzypadkowo roztrząsający inny problem Reprezentacji niż sama Reprezentacja – współczesna forma kombinacji o Holokauście, szczególnie z perspektywy Zachodu. Tyle. Czepiam się tego, bo mnie ciekawi inna niż nasza dalszość polska. W tej odległości bywa, że estetyka fantazji nie jest na moją głowę. Wzdrygam się, bo nie wiem, co z takim reprezentowaniem robić, brać to dziwo, czy się na dzisiejsze udziwnienia zniesmaczyć. Nie mam dzisiaj małych wymagań, a w Reprezentację wierzę. Parafrazując myśl Herberta, dobrą rzecz poznać po drętwieniu kości ogonowej. To słysząc, uczułam, bez głowy i bez histo(e)rycznego wychowania, że tylko mi to czucie pozostaje.
Śmierć jest przyjazna
Tytułowa Strzała czasu leci w nienaturalnym kierunku. Po śmierci bohatera robi nawrót i zaczyna wędrówkę od śmierci ciała do jego powstania w łonie matki. Doktor Tod Friendly nie żyje, a jego śmierć jest przyjazna. Dusza doktora przechodzi kolejno przez czas po Holokauście, Holokaust i dzieciństwo. Codziennie młodniejący Tod nosi sekret, który zna tylko tajemnicza Irene. Wobec tej kobiety podejmuje Tod ostatnią próbę zatarcia swojego sekretu. Jednak frustracja, wspomnienie ciemnej przeszłości odzywa się w seksualnej impotencji. Tylko dusza ma szansę na odkupienie swoich grzechów, a jej ponowna podróż kończy się krzykiem narodzin, jest też krzykiem zamordowanych w obozach. Jednak doktor jest martwy.
Znowu od końca. Michaels zamyka Płomyki powrotem Jakoba do Belli. Jest już dawno po Holokauście, a nowa śmierć staje się pierwszym w życiu mężczyzny wyzwoleniem. Athos dawno nie żyje, jego „praca” przechodzi w kolejne ręce, a młody emigrant Ben kończy Jakobową legendę, która….nie jest legendą. Po wojnie Athos wychowuje polskiego Żyda, którego przeznaczeniem jest stać się artystą. Geolog i myśliciel wlewa w przygarniętego chłopca potrzebę miłości i uczy sztuki potrzeby niezbędnej. Chłopiec przezywający swoją traumę znajduje oparcie nie tylko w miłości, ale w jej teorii.
Reprezentacja spamiętania hist(o)erycznego
W książkach Michaels i Amisa widzę dwa sposoby wyobrażeniowego zapamiętywania: starania, by nie zapomnieć i wysiłek, by pamiętać. Michaels zrobiła to naturalnie, Amis nienormalnie.
Kanadyjka napisała historię z chorobliwą dbałością o szczegóły. Płomyki są o strachu przed zapomnieniem: z myślą, że pamięć jest niedoskonała, że człowiek nie spamięta wszystkiego. Historia porwana, w cyklach, trochę męczy, bo okropnie dezorientuje. To przede wszystkim książka napisana bez małego zboczenia, z próbą wyobrażenia zagłady w sposób rzetelny i pełen szacunku. Michaels niesentymentalna, ciepło-pokojowa, nieźle trzęsie, a fantazja o Holokauście jest niedokończona, zawsze w stanie przechodnim. Tak bez pytań, jak bez odpowiedzi.
Inaczej Amis, który jest na pewno nie-normalny w swojej podróży, kiedy ciągnie czas od końca do początku i robi bałagan. Bohater podzielony, chciałoby się zatrudnić psychologów do tej śmierci wędrownej. Książka ogromnie dramatyczna, z szarpiącym dreszczem, kiedy czytając, jest się na skraju załamania nerwowego. Zupełna wariacja. Taka para to lektura wymagająca cierpliwości, ładnie reinterpretowana i marzona historia, z oczywistością, którą jest czucie samo w sobie i nasza w nim, jako Reprezentacji, możliwość.
Może styl? Może szał?
Płomyki to poetycka proza. Michaels pisze filozofię, naukę życia z pomocą metafor i poetyckiej naukowości. Szczególne są dialogi Athosa i Jakoba, gdy opiekun uczy chłopca, jak pokonać traumę przeszłości i jak brać to nowe życie. W tych fragmentach czuć główne przesłanie książki – potrzeba ma być niezbędna, a niezbędność potrzebna. Jest też niezbędność poezji w tej prozie, stylistycznie ślicznej i mądrej.
Amis jest z pozoru nieczytelny. Język zakodowany, pełen szyfru. Czas idący tyłem do przodu wprowadza dodatkowa trudność, wszystko to razem dopiero na końcu staje się czytelną całością. Nie opuszcza mnie wrażenie, że ten bałagan, jego właściwie niemożliwość, bliski jest współczesnym, którzy Holokaust próbują zrozumieć. W każdym razie wychodzi im z tego podobna wariacja.
Reprezentacja Holokaustu nie pisze o zagładzie, bo wie, że jest to niemożliwe. Celem i motorem staje się samo zaprzeczenie. Od przekładania samego siebie, od próby wczucia, wyobraźni, po fascynacje człowieka człowiekiem, gdy w czasie spokoju, spokój jest powszedni. Nareszcie ciekawość i uczucie niepojętości, gdy się wie, że To Było, ale tak trudno uwierzyć.
Te doświadczenia Holokaustu są interesujące i ładnie napisane. Zgoda. Świetne szpile tragiczne i szalone zawroty głowy. Zgoda. Ale ja histo(e)rycznie w Polsce wychowana, okręcam się wokół stopy i padam na ziemię.
Anne Michaels
Płomyki pamięci/Fugitive Pieces
Dom wydawniczy Rebis
Poznań 2000
Martin Amis
Strzała czasu/Time’s Arrow
MUZA SA.
Warszawa 1997
« powrót