Wychowana na Wajdzie, nigdy nie lubiłam kinowych adaptacji literatury. Może dlatego, że w polskim bagienku literatura w filmie bardziej jest rozpaczliwym ratunkiem przed zapaścią niż jakością naddaną.


Dwie wznowione książki przy okazji adaptacji filmowych. Dwa świadectwa miłości. Z jednej strony książka, którą z rozpaczy trzeba z siebie wyrzucić, by zaleczyć wciąż jątrzące się rany. Z drugiej zaś, niewielka książeczka, będąca apoteozą życia, powstająca nadludzkim wysiłkiem i z potrzeby udowodnienia, że można.


Trudne zestawienie
Deborah Curtis napisała po latach wspomnienia o Ianie, o swoim narzeczonym, mężu, wokaliście i liderze Joy Division (koniecznie w tej kolejności). Niezwykle bolesna, odsobna relacja, rozrachunek z marzeniami, z miłością, z ideami. Z trudnymi wyborami między domem i wewnętrznym ja, a tym drugim, z którym zdecydowało się dzielić wszystko. I rozpacz, kiedy „wszystko” nie zawsze znaczy to samo. Deborah zebrała o mężu głosy jego współpracowników, przyjaciół, które przeplatają jej opowieść, będąc cennym uzupełnieniem, ale też próbą ukazania Curtisa z innej strony. W trakcie lektury żadne z uczuć nie przejmuje tak, jak żal. Książka została napisana po czasie, tym właśnie żalem, że zdecydował się odejść od Deb, od zespołu, od siebie i od życia. Pisana ze szczerością do wypieków na twarzy. Deborah zadbała, by oprócz uczuciowej wspomnieniowo-rozrachunkowej narracji, nasycić książkę informacjami o ówczesnym rynku muzycznym, o środowisku Manchesteru, Wielkiej Brytanii, początkach wielkich zespołów, z muzyką Bowiego w tle. Udało jej się oddać gorączkę czasów, w których powstawało Warsaw, tragizm choroby Iana i dylematy, które nim szarpały. Z żalem, z rozgoryczeniem i wielką miłością, mimo/ponad wszystko. Bardzo kobieco.
Skafander i motyl została wysylabizowana, wskazana jedną powieką. Doświadczenie trzymania tej książki w rękach jest nie do opisania. Bauby – naczelny Elle, sparaliżowany król życia pokazał, jak doświadcza się choroby, jak się powoli umiera. I nie tu ma gotowych recept, uświęconych dróg przez cierpienie. Jest życie. Czasem tylko nostalgia i życzenie, by nie zdarzały się więcej kobiety, których nie umiało się kochać, okazje, z których nie chciało się skorzystać, chwile szczęścia, których nie potrafiło się uchwycić. Ani krzty taniego moralizatorstwa, płaczliwych porad. Bauby nie mówi, jak żyć, jak cieszyć się i odzyskać utraconą nadzieję. Z fabuły wyłania się obraz człowieka o niezwykłej osobowości, wrażliwego, trochę cynika, trochę hedonisty, namiętnego i pragnącego doświadczeń, inteligentnego jak wszyscy diabli i jak wszyscy diabli zabawnego, z poczuciem humoru, dzięki któremu tylko płakać.
Od takich lektur brakuje powietrza. Mnie jako kobiecie, jako osobie kochającej się w muzyce i jako człowiekowi kochającemu się w życiu.


Poczuć wzrokiem
Na podstawie książki Joy Division i Ian Curtis. Przejmujący z oddali Anton Corbjin nakręcił film Control. Reżyser, który dorastał z Joy Division i który był obok z aparatem, dla którego to nie tylko młodość, lecz wielka fascynacja (jeździł z JD na koncerty, wyreżyserował teledysk do utworu Atmosphere). W jednym z wywiadów artysta powiedział, że nie chciał stawiać pomnika Ianowi. Chciał pokazać, jakim był człowiekiem i jak widziała go żona. Adaptacje rządzą się swoimi prawami, na potrzeby filmu reżyser musiał wyselekcjonować wątki i epizody, o których szeroko pisze Deb. Brakuje mi sceny, w której Debbie rozbija płytę Bowiego na głowie Iana. Corbjin delikatnie tylko zasugerował chorobę, a przecież bywały tygodnie, kiedy Ian nie mógł spać, bo ataki były tak silne. Z drugiej strony – poród, ostateczna kłótnia Curtisów, koncerty, scena po samobójstwie – bronią się same. Bez dwóch zdań. Genialny dobór aktorów, którzy na potrzeby filmu nauczyli się grać na instrumentach, wystudiowali swoje postaci do granic możliwości. Bardzo ciekawym zabiegiem było obsadzenie Alexandry Marii Lary jako Annik – tak ją widziała Deb – jako kobietę ponętną, piękną, tajemniczą. W rzeczywistości nigdy się nie spotkały.
Dodatkowym atutem obrazu są zdjęcia. Corbjin jest również, jeśli nie przede wszystkim fotografem, dzięki czemu kadry zapierają dech w piersiach. Niezwykłej urody ujęcia wraz z muzyką Joy Division oddają atmosferę tamtych czasów, opowiadają historię Iana, Debbie, zespołu, przełomowego momentu w dziejach muzyki alternatywnej.
Na podstawie książki Bauby’ego Schnabel nakręcił w 2007 r. zdumiewający film – Motyl i skafander. Historia opierająca się na książce Bauby’ego musiała zostać opowiedziana bardzo wewnętrznie, od środka. Niezwykle trafnym zabiegiem jest przeniesienie narracji po wylewie – na wewnętrzną, pierwszoosobową. Bauby, prawie jak głos z offu komentuje, co się w wokół niego dzieje. Częste ujęcia z perspektywy jedynego sprawnego oka (drugie zostało zaszyte – tu oko kamery pod powieką i pracująca igła) bohatera sprawiają, że czuję się jakbym to ja miała syndrom zamknięcia i ze mną próbował porozumieć się świat. Do tego trafne, czasem zabawne, czasem przerażające komentarze redaktora – mistrza ripost. I ból, że wysylabizowanie jednego zdania trwa tak długo i żart traci barwę. Zdjęcia Kamińskiego potwierdzają jego absolutne mistrzostwo. Udało się twórcom pokazać, jakim człowiekiem był Bauby, udało im się przenieść słowo na obraz – niczego nie tracąc, a tyle dodając.


Porzeczki
Mając przed sobą dwie książki, będąc po dwóch seansach – nie potrafię określić, co jest lepsze – książka czy film. Nie powiem, co powinno się wcześniej – kino czy lektura. Ani Control ani Motyl i skafander nie są wiernym, odtwórczym odzwierciedleniem książek, ale korespondują i uzupełniają się. Mówią za pomocą różnych mediów na ten sam temat, wykorzystując, co mają najlepszego. Dając dwa autonomiczne, równowartościowe, dookreślające się, a zarazem przejmująco osobne teksty kultury. Korespondencja sztuk na tym poziomie, podana w taki sposób, zaspokaja wszelkie moje potrzeby. Tych książek i filmów nie da się porównać, tak jak czerwonych i czarnych porzeczek. Zupełnie inny smak, kolor, chociaż wciąż ten sam owoc.
Nie można było zrobić tego lepiej.




Jean-Dominique Bauby
Skafander i motyl
Tłum.: Krzysztof Rutkowski
Wydawnictwo słowo/ obraz terytoria


Deborah Curtis
Joy Division i Ian Curtis. Przejmujący z oddali
Tłum. Krzysztof Obłucki
Wydawnictwo ISKRY