Co może wyjść ze spotkania mistrza rykowiska z harcerką po przejściach? Czy będzie to seans z gęsią skórką na bladych przegubach, czy raczej lambada w pożyczonych majtkach?


Tadeusz Pióro na łamach Tygodnika Powszechnego w recenzji ostatniego tomu Agnieszki Wolny-Hamkało przedstawia jej wiersze jako rodzaj jedynej możliwej reakcji na konwencję liryków miłosnych w erze ponowoczesnej. W rzeczywistości to raczej autodiagnoza, bo choć romans tekstu z tekstem zapewne miał miejsce, związek Spamów Miłosnych z opublikowanymi w 2004 r. Pieśniami Miłosnymi nie był relacją symetryczną.
Dowody na to miłosne zbliżenie znajdziemy w tytułach tomów. O ile w przypadku Wolny-Hamkało ironiczną intencję wychwycimy już na okładce, o tyle Tadeusz Pióro znów zawadiacko puszcza oko do wytrawnego odbiorcy.
Gdy zapuścimy się w gęste zarośla wierszy autora Pieśni i podążymy tropem oszczędnie serwowanych miłosnych śladów, żadna miłosna narracja nie zostanie złapana in flagranti. Czas się zestarzał, a wraz z nim posunął się w latach podmiot, który wprost eksplikuje swój stan: Postradałem zmysły/ i namiętność./ Po cóż mnie dotykać? (Geriorama). Wyrośliśmy już ze skrojonej na młodość miłości, a dźwięki miłosnych pieśni pobrzmiewają dla nas cokolwiek fałszywie. Zostaje lawirowanie w przestrzeni sceptycznego dystansu, złośliwego szyderstwa i ironicznej tęsknoty. Zostaje przywoływanie truizmów (Bardziej cierpimy przez miłość niż pornografię – Bug Hour), gorzka nieco kpina z obiegowych przekonań (Antologista z Berlina prosi/ o wiersze różne i nowsze./ Niech eksponują – to ideał –/ związek miłości ze śmiercią.), refleksja o porażce jednostkowości w zderzeniu z instytucją dyskursu miłosnego (W kolejce po pomnik/ śledzimy miłość jak gimnastykę/ na małym ekranie – i trzy/ i cztery miało być bez/ nie raz nie dwa inne słowa/ są puste pod cudzym cokołem – Towar).


Zręczna żonglerka frazami
Pojawiające się doświadczenie (na przykład rozstania) w opowieści podmiotu zostaje ujęte w ramy groteskowych dziwactw – pulsujących na popkulturowym ekranie świata zwariowanych obrazów (Chrystus schodzący do piekieł, trzęsienie ziemi, Wilanów, lambada). I nie powinniśmy też dać się zwieść (uwieść?) jedynemu w tomie erotykowi. Ukryty w Sześć razy haiku (bo Justyna rozmawia przez telefon i nie mogę się skupić na niczym) miłosny potencjał zatraca się w serii powtórzeń. Wersy, które idealnie wpisują się w formę miłosnego tekstu, poddane odśrodkowej sile repetycji, zmieniają się w swoją karykaturę. Kto spodziewał się pikantnych szczegółów, dostanie zręczną żonglerkę frazami i zabawę konwencją intymnej narracji.
Zupełnie inną strategię przyjmuje Agnieszka Wolny-Hamkało. Miłość jest tematem spajającym cały tom i występuje w najróżniejszych konfiguracjach – od pierwszych młodzieńczych erotycznych doświadczeń (Bunkier), poprzez preludia, do dojrzałych romansów (Las, Happy hour), aż po dzielenie z kimś z życia i pisania (Państwo). To uczucie definiujące ujawnia się we wspomnieniu, obrazie, geście, słowie. I właśnie słowo jest w tej poezji kluczowe, bowiem najbardziej namiętnym obiektem miłości w Spamach Miłosnych jest sam tekst. Próba nawiązania relacji to zmierzenie się z żywiołem słowa. Dlatego w Zaćmieniu bohater szuka odpowiedniej formy, w którą mógłby oblec swoją myśl: Szukał słowa: coś,/ co nie było miłością,/ tylko wyścigiem mott. W Trio zaś to nie w oko wpadł kobiecie mężczyzna zamachujący się na karpia, lecz w słowo (Wpadł jej w słowo, myślała,/ ale nie poszła za tą myślą).
Podmiot w Spamach Miłosnych uwodzi czytelnika, używając do tego wymyślnych sposobów. A największą siłę oddziaływania mają dwuznaczności rzucane z uroczą dezynwolturą – frazy, z których żadna niczego nie obiecuje, ale oddaje pole wybujałej fantazji odbiorcy. Czy zatem chodzi o korektę artykułu czy o pocałunek, gdy padają słowa: W ciszy łamiesz/ dodatek nowosądecki. Po wszystkim/ zamieniamy się. Jeszcze/ lekko sprężynujesz, zdrabniasz mnie/ ile sił w języku (Sen w mieście)? Jak rozumieć intymny splot wiersza (snu) i ciała (języka) w Baobabie (Moja głowa spoczywa na brzuchu/ autora snu, który ma gościnne usta/ i czysty staranny język)?


Spam na końcu języka
Wyłącznie przyjemna gierka, której reguły doskonale znamy. Nad jej niezobowiązującym tonem czuwa duch-podmiot (jeśli już zgodzimy się, że istnieje) z tomów Tadeusza Pióry. W tym miejscu Spamy Miłosne i Pieśni Miłosne odpowiadałby sobie bez dwóch zdań: przewrotny humor, dystans i sabotowanie konwencjonalizowanego wszak do cna miłosnego dyskursu. Ale tu i ówdzie wśród poetyckich żartów i prowokacji pobrzmiewa nuta powagi. Gdy nieco dokładniej przyjrzeć się ostatniemu zbiorowi śląskiej poetki, widać że to ciemny nastrój jest prawdziwą dominantą. Słowa, które są w centrum zainteresowania Wolny-Hamkało nie odpowiadają już pojęciom, miłość przeinaczona, zaśpiewana jest w nietrafionym rejestrze. Słowo zadomawia się w przestrzeni niewyrażalności i zaczyna funkcjonować zamiast tego, co realne. Dlatego spontaniczny gest w Państwie nie może zaistnieć, a pragnienie wywołania go przykryje gęsta sieć tekstu: Są przecież dorośli i nic już nie mogą./ Nocą będą pisać bardzo długie wiersze. W świecie, w którym nie ma już niewinności, nawet najprostsza i najbardziej podstawowa faza-zaklęcie przestaje być jednoznaczna: Kiedy potem zatrzymali się/ na pierwszy głęboki oddech – pomyślała o kimś innym. «Kocham cię»/ powiedziała, żeby tamto odpędzić,/ żeby o tamtym zapomnieć. Kocham cię.
Tytułowe „spamy miłosne” odczytuję jako metaforę niewystarczalności wszelkich dyskursów względem rzeczywistości. To, co najważniejsze, nie daje się adekwatnie wysłowić, jest po prostu spamem – śmieciem, pojawiającym się na końcu języka zawsze wtedy, gdy już nam się wydaje, że złowiliśmy myśl w odpowiedniej dla niej formie. Jest spamem rozsyłanym do wszystkich, więc nieskrojonym na miarę jednostkowego doświadczenia. O ile to zjawisko nie jest już w Pieśniach Miłosnych Tadeusza Pióry problemem, a pretekstem do nieograniczonych zabaw wyobraźni i tekstu, o tyle u Wolny-Hamkało ujawnia się jako rodzaj melancholijnej tęsknoty. Dlatego właśnie bohaterka wierszy wciąż będzie chciała go wreszcie nauczyć,/ wymyślić dotkliwe zdanie mimo świadomości nieuchronnej porażki. W zasadzie mimo wszystko.



Tadeusz Pióro
Pieśni miłosne
Biuro Literackie
2004


Agnieszka Wolny-Hamkało
Spamy miłosne
Wydawnictwo A5
Kraków 2006